We wczorajszym "Super Expressie" Maria Kiszczak ujawniła, dlaczego dwa lata temu zaniosła teczki TW Bolka do IPN. - Zrobiłam to, bo bałam się o życie. Bałam się, że stanie się ze mną to, co z małżeństwem Jaroszewiczów - wyznała nam.
Tymczasem Lech Wałęsa nie może znieść, że Kiszczak pokazała dokumenty, które zdaniem biegłych świadczą o tym, że były prezydent był agentem. Były przywódca Solidarności grozi sądem, jeśli ta nie powie prawdy o dokumentach znalezionych w jej domu po śmierci męża. "Teczki Kiszczaka powstały na zlecenie Kaczyńskich wykonane pod patronatem Cenckiewicza, Wyszkowskiego, Gwiazdy. Do tego celu wykorzystano materiały wcześniej przygotowane dobrze zawodowo przez SB pod patronatem Kiszczaka" - napisał Wałęsa w internecie.
Co na to jeden z bohaterów wpisu Wałęsy - Krzysztof Wyszkowski? W rozmowie z "Super Expressem" bierze w obronę Marię Kiszczak. I atakuje byłego szefa Solidarności. - Kiedyś się przyjaźniliśmy, ale teraz widzę smutny obraz Wałęsy, smutny obraz rozpadającej się osobowości, on chyba utracił kontrolę nad sobą. Szkoda, że jego rodzina nie zadba o to, aby go nie dopuszczać już do klawiatury od komputera. Można mu tylko współczuć. A o tym, że Wałęsa był "Bolkiem", świadczą ekspertyzy grafologów - mówi nam Wyszkowski. - Pani Kiszczakowa nie fałszowała teczek, tylko zaniosła teczki TW Bolka do Instytutu Pamięci Narodowej. I bardzo dobrze, że tak postąpiła. Chwała jej za to. Przyczyniła się do ujawnienia prawdy o Wałęsie. Postąpiła słusznie - zaznacza na koniec Krzysztof Wyszkowski.
Zobacz: Lecha Wałęsa składa zawiadomienie do prokuratury ws. Bolka