Były wykładowca Morawieckiego OSTRZEGA przed polskim premierem

2018-03-21 10:08

Magazyn "Kultura Liberalna" dotarła do prof. Franka Emmerta, który był jednym z nauczycieli akademickich Mateusza Morawieckiego na Uniwersytecie w Bazylei (polski premier studiował tam europejskie prawo w latach 1993-1998). Jak zaskakująco przestrzegał prof. Emmert: - Morawiecki był dobrym studentem. Mieliśmy wobec niego wielkie nadzieje, ale to czyniło go potencjalnie bardzo niebezpiecznym.  

Dopytywany o poglądy polskiego premiera w tamtym czasie profesor odpowiedział: - Wtedy był zafascynowany i wspierał UE. Uznawał Wspólnotę za coś ważnego, kotwicę, która na stałe umocowała by Polskę na Zachodzie. Tymczasem obecnie zdumiewa go zachowanie byłego studenta. Jak tłumaczył: - Mateusz Morawiecki wiedział, że Polska musi być przy stole - ale zadaję sobie pytanie, czy zawsze miał w sobie ten nacjonalistyczny element? Z lat 90. nie mam na to żadnych dowodów. Nigdy nie powiedział niczego, co mogłoby nas skłonić do podejrzeń, że był on bardziej przychylny nacjonalistycznemu podejściu, które wykorzystuje UE dla pewnych korzyści, lecz nie wnosi do niej sprawiedliwego wkładu.

Choć Emmert nie rozmawiał z Morawieckim od 20 lat, to przyznał, że śledził jego poczynania przez ten czas. Od kiedy stanął on na przedzie polskiego rządu nie wzbudza on w swoim wykładowcy pozytywnych emocji, ponieważ: - Widzę sprzeczność w zależności od tego, do kogo się zwraca. Jego celem jest powiedzenie wszystkim tego, co chcą usłyszeć, nawet jeśli to wzajemnie sobie przeczy. Jako że żyjemy dziś w bańkach informacyjnych, mniej wykształceni ludzie wybierają sobie taki język, jaki chcą usłyszeć, i są zadowoleni. Oto gra, w jakiej bierze udział Morawiecki. Mówi jedno, kiedy rozmawia z wysokimi przedstawicielami Unii Europejskiej, a co innego, kiedy przemawia do grupy, którą postrzega jako swoją bazę wyborczą w Polsce.

Mimo pewnych obaw względem Morawieckiego Emmert podkreślił, że to „bardzo mądry człowiek i wie, co robi”. W jego opinii: - Myślę, że on stara się uzyskać maksymalne korzyści ze wszystkich stron. Chce wykorzystać UE na tyle, na ile może, czyli tak, aby zapewnić sobie pewną polisę ubezpieczeniową przed rosyjskim ekspansjonizmem. Do tego trzeba doliczyć finansowe wsparcie, które Morawiecki chce otrzymać bez podejmowania zobowiązań, które byłyby sprzeczne z nacjonalistycznym interesem Polski. Nie on jeden - proszę spojrzeć na Viktora Orbána, który robi to samo. Obecnie nie martwię się, że rzeczywiście spróbuje wyprowadzić Polskę z UE.

Zobacz także: Premier oddał nagrodę ale jego ministrowie się buntują