Nie był to jedyny problem, a o przeszkodach z przeprowadzeniem warszawskiego forum mówiło się od dawna. Przez chwilę wydawało się nawet, że Stany Zjednoczone odwołają zapowiedziane już spotkanie, ale upór prezydenta Trumpa okazał się niewzruszony. W rezultacie nasza stolica będzie gościć niezbyt wysoko umocowanych przedstawicieli 40 państw, a nagrodą za ich trud będzie zdjęcie z wiceprezydentem USA oraz zięciem i doradcą Trumpa ds. bliskowschodnich.
Najmniej zainteresowania amerykańską inicjatywą wykazuje Unia Europejska, która nie widzi uzasadnienia dla zerwania przez Trumpa porozumienia z Iranem zawartego przez prezydenta Obamę w 2016 roku. Ugoda polegała na tym, że Teheran zrezygnuje ze swojego programu atomowego w zamian za zniesienie sankcji gospodarczych i odblokowanie niemałych środków zgromadzonych na Zachodzie. Wbrew Amerykanom Bruksela uznaje, że Iran wypełnia swoje zobowiązania i chce z nim nadal robić biznes. W grę wchodzi zaangażowanie wielu europejskich firm w tym duże zamówienia dla Airbusa. Unia uważa, że Waszyngton żąda zrywania europejskich umów z Iranem wyłącznie dlatego, że są one sprzeczne z amerykańskimi priorytetami, a jej interes jest zupełnie pomijany.
Niemców czy Francuzów do pasji doprowadza wtrącanie się amerykańskiej administracji w ich wewnętrzne sprawy zwłaszcza naciski na politykę inwestycyjną. Zirytowana komisarz Mogherini, której nie będzie w Warszawie niewątpliwie w kontekście Iranu podkreśliła, że Europejczycy nie będą akceptować sytuacji, kiedy obce mocarstwo, nawet najbliższy przyjaciel i sojusznik, podejmuje za nich decyzje dotyczące wymiany handlowej z innym krajem. Po co więc Amerykanom ta konferencja i dlaczego w Warszawie? Konferencja jest ku pokrzepieniu serc bliskowschodnich sojuszników zwłaszcza Izraela, którzy poczuli się zaniepokojeni, że USA postanowiły wycofać się z Syrii i z Afganistanu. Jest także wymierzona w Iran, który zaczął realnie zagrażać amerykańskim interesom na Bliskim Wschodzie. A w Warszawie dlatego, bo Polska jest jedynym sporym krajem przejawiającym pewną aktywność w tamtym regionie, który dał się namówić Stanom Zjednoczonym na takie spotkanie.