- Wnuczka te pierwsze dni miała straszne. To była taka głęboka histeria i depresja. Moja wnuczka nie znosiła partnerki swojego ojca, więc trudno się dziwić, że tak zareagowała. W takich momentach ludzie reagują często w taki sposób, jakiego się nie spodziewają. To jest ogromny ból, nie do wytrzymania – mówi w wywiadzie dla programu „Alarm” Leszek Miller, dla którego jego syn był oczkiem w głowie. Do tego jedynym synem jego i żony Aleksandry.
Można więc sobie wyobrazić, jak wielką tragedię muszą przeżywać. Wciąż nie mogą uwierzyć w to, że ich jedynak już się do nich nie uśmiechnie, nie wypowie żadnego słowa… - Kiedy umarł, miał 48 lat, ale dalej był chłopcem – bardzo wrażliwym, czułym, otwartym na krzywdę innych. I być może to wszystko też spowodowało, że w pewnym momencie podjął taką decyzję, a nie inną – dodaje były premier.
Więcej już dziś o 20:10 w programie „Alarm” w TVP 1.