Były szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, a wcześniej wiceszef resortu obrony, jest doświadczonym rezerwistą. Po studiach zgłosił się do odbycia służby wojskowej, ukończył szkolenie w Szkole Podchorążych Rezerwy w Zegrzu i służył w kompanii rozpoznania Warszawskiej Brygady Pancernej. Posiada stopień starszego kaprala podchorążego rezerwy.
Poseł Berkowicz się doigrał?! Właścicielka pizzerii z Wielunia chce go pozwać. Afera z KPO w tle
Rozczarowanie zmianą przydziału
Podczas wizyty w WCR odebrał nowy przydział mobilizacyjny. Już ten moment, jak przyznał, nie należał do najprzyjemniejszych.
— Wczoraj matka Armia kolejny raz wbiła mi brutalnie nóż w serce. Odebrałem nowy przydział mobilizacyjny i okazało się, że już nie będę służył w rozpoznaniu — napisał w mediach społecznościowych.
„Proszę pana, ja miałem dwa miesiące temu zawał”
Dworczyk opisał, że w poczekalni WCR było tłoczno. Zauważył, że jest jednym z młodszych i sprawniejszych fizycznie rezerwistów. Największe wrażenie zrobiła na nim jednak rozmowa, którą usłyszał, stojąc w kolejce do odbioru dokumentów.
— Po pewnym czasie, kiedy przyszła moja kolej, stojąc przy biurku w pokoju, w którym byli obsługiwani wezwani, usłyszałem mimowolnie, jak wyraźnie starszy ode mnie pan tłumaczył żołnierzowi wydającemu dokumenty: „Proszę pana, ja miałem dwa miesiące temu zawał, ja naprawdę nie mogę stawić się na te ćwiczenia” — relacjonował.
Były minister przyznał, że kondycja fizyczna i średnia wieku rezerwistów budzą jego niepokój. — Wojny wygrywają rezerwiści, a nie stosunkowo wąska grupa pełnoetatowych żołnierzy — podkreślił.
Papierowe dokumenty w cyfrowej epoce
Kolejna refleksja Dworczyka dotyczyła organizacji pracy WCR. Polityk zaznaczył, że obsługa była uprzejma i profesjonalna, jednak zwrócił uwagę na jeden szczegół: dominację dokumentów papierowych.
— Stosy teczek osobowych, ręczne numerowanie stron ołówkiem, żołnierze noszący pliki segregatorów. Niby nic, ale w XXI wieku nie ma szans na sprawne zarządzanie zasobami (w szczególności kadrowymi) w liczącej setki tysięcy żołnierzy armii — ocenił.
Zaapelował przy tym o zmiany systemowe: — Pilnie, profesjonalnie i bezpiecznie wdrożyć system cyfrowy, który pozwoli nam zaoszczędzić czas i pieniądze w zarządzaniu fundamentalnym zasobem Sił Zbrojnych RP, czyli ludźmi.
Za dużo mundurów w biurach?
Trzecia uwaga dotyczyła liczby żołnierzy zajmujących się zadaniami administracyjnymi. Zdaniem Dworczyka wiele z tych obowiązków mogliby przejąć cywile.
— Rozumiem, że jeden, dwóch, może trzech oficerów jest potrzebnych w takim miejscu, ale naprawdę znacząca część procesów mogłaby być obsługiwana przez cywili. Mamy nadal tysiące nieobsadzonych etatów „w linii”, a w jednostkach administracyjnych czy komórkach urzędu centralnego – licznych wojskowych, często z wysokimi stopniami. Niestety w dobie zagrożeń nie stać nas na taką hojność — napisał.
Podkreślił też, że chodzi nie tylko o wynagrodzenia, ale i o przywileje: wcześniejsze emerytury czy odprawy mieszkaniowe.
Trudne reformy
Na zakończenie Dworczyk przyznał, że mimo oczywistych jego zdaniem potrzeb, wprowadzenie zmian może być trudne.
Poniżej galeria zdjęć Michała Dworczyka. Zapraszamy.
— Tylko drobne pytanie? Jak to zrobić? Przecież dziś żaden polityk nie chce narazić się wyborcom i wojsku, dziś każdy chce być miły, sympatyczny i przyjemny… — podsumował.
