Kajdanki

i

Autor: East News

Były działacz SLD zlecił porwanie gangstera?! Duży dług w tle

2018-01-18 12:19

Portal internetowy TVP Info poinformował, że warszawski sąd skazał Mariusza C., byłego działacza SLD na półtora roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na cztery lata. Miał on w 2001 roku zlecić porwanie warszawskiego gangstera o pseudonimie "Maciora", który był mu dłużny 50 tysięcy złotych. Sam skazany całą sprawę uznaje za nieporozumienie.  

Według informacji portalu sąd uznał, że Mariusz C. jest winnym podżegania do porwania Macieja G. Mężczyźni mieli się poznać w latach 90. na giełdzie komputerowej w Warszawie. "Maciora" miał nie oddać byłemu już działaczowi SLD 50 tys. zł długu za wspólny biznes.

Uprowadzenie gangstera miało miejsce wiosną 2001 roku. Przewieziono go w roku na głowie do bandyckiej dziupli, gdzie był torturowany, bito go i grożono mu śmiercią. Ostatecznie miał zdecydować się oddać 10 tys. zł, złotą bransoletę i volkswagena passata wartego 50 tys. zł. Dodatkowo po uwolnieniu miał oddać jeszcze 10 lub 15 tys. złotych.

Co ciekawe, śledczy o sprawie dowiedzieli się dopiero kilkanaści lat po porwaniu, z zeznań świadka koronnego Romana O. o pseudonimie "Sproket". Miał on rozmawiać z Mariuszem C. o porwaniu i powiedzieć mu, że usługi gangsterów będą go kosztować 50% wierzytelności.

Sąd uwierzył w zeznania "Sproketa", który mówił, że gdy w połświatku rozeszła się kilka lat później fama o tym, że jeden z gangsterów związany z uprowadzeniem współpracuje z policją, gang pruszkowski zastraszył „Maciorę”. Pokrywa się to z opowieścią prokuratura, który się zajmował tym porwaniem. Jak wspominał: - Kazali mu siedzieć cicho i zapomnieć o porwaniu. Najwyraźniej „Sproket” był bardzo przekonujący, bo Maciej G. przesłuchany w charakterze świadka, zaprzeczył, aby kiedykolwiek był porwany. Ten człowiek się wyraźnie bał. On nawet nie chciał podać do protokołu adresu zamieszkania. Badaliśmy także sprawę pogróżek pod jego adresem, po 2001 r., ale te przestępstwa przedawniły się w 2011 r. i nic nie mogliśmy zrobić.

Mariusz C. mówił TVP Info w 2014 roku, gdy do sądu wpłynął akt oskarżenia w jego sprawie: - To nieporozumienie, choć wiem, że już mam pozamiatane, jeśli chodzi o moją dalszą karierę polityczną. Przed zarzutami i oskarżeniem chciałem pracować w Parlamencie Europejskim. Ale teraz, po tym wszystkim, nie chciałbym robić fermentu swoją osobą mojemu ugrupowaniu. Myślałem nawet o śmierci.

Zobacz także: Czarzasty o Kaczyńskim: On i tak nie ma życia prywatnego