Ten pierścionek był symbolem ich wielkiej miłości! - Oświadczyny były bardzo tradycyjne. Po kolacji w domu powiedział, że jest co prawda człowiekiem z wadami, ale bardzo mnie kocha i że chce zmiany. Uklęknął i poprosił mnie o rękę. Dostałam klasyczny pierścionek. W okresie narzeczeństwa szaleliśmy - mówiła nam Izabel (35 l.). Kilka lat później ta miłosna bajka zmieniła się w koszmar. Kazimierz Marcinkiewicz wyprowadził się z domu. - Zostawił mnie w najgorszym momencie. Ze sparaliżowaną ręką - dodaje Izabel.
Jej problemy finansowe zaczęły się rok temu, kiedy wróciła do domu ze szpitala po wypadku samochodowym. - Musiała mieć pielęgniarkę, której miesięcznie płaciła ponad 2 tys. zł, kolejne kilkaset wydawała na leki, do tego opiekunka, konsultacje lekarskie. Szybko straciła oszczędności - mówi nam jej znajoma.
Izabel chodzi w specjalnym stabilizatorze. Bo nawet najdelikatniejsze dotknięcie sparaliżowanego miejsca sprawia jej straszny ból. - Mam mieć operację za granicą. Jednak obecnie nie mam pieniędzy na przejazd i pobyt w szpitalu - kwituje Izabela Olchowicz-Marcinkiewicz.
A do tego doszło załamanie nerwowe. - Odczuwam emocjonalne skutki rozwodu i wcześniejszego traktowania mnie przez męża. Od dłuższego czasu leczę się na depresję wywołaną długotrwałym stresem - dopowiada była żona Kazimierza Marcinkiewicza. Kilka razy w miesiącu chodzi do psychoterapeuty. - Musiała sprzedać pierścionek zaręczynowy, bo nie miała na kolejne wizyty. W lombardzie dostała 400 złotych - informuje nas jej przyjaciółka.
Przypomnijmy, że w piątek sąd orzekł, że obie strony są winne rozpadu tego małżeństwa. Kazimierz Marcinkiewicz ma płacić alimenty. Według naszych informacji kilka tys. złotych miesięcznie.
Zobacz: Kaczyński pogodził się z ojcem Rydzykiem przy butelce wina...