Tak nerwowo w PO przed wyborami nie było od lat. Choć to zawsze gorący polityczny okres, to do tej pory Donald Tusk twardą ręką ucinał wszelkie regionalne spory i próby nacisków. Ewa Kopacz nie ma w partii takiej pozycji jak jej poprzednik, więc partyjne frakcje próbują wymusić na niej korzystne dla siebie decyzję. Szefowa rządu podpadła zwłaszcza spółdzielni pod wodzą Cezarego Grabarczyka. Pani premier jest niechętna wpuszczeniu na listy wyborcze nagranych w aferze taśmowej byłych ministrów, wśród nich Andrzeja Biernata, który musiał odejść z resortu sportu. A ten ma w Grabarczyku wiernego sojusznika, więc spółdzielnia zaczęła się buntować.
Jak dowiedziała się 300POLITYKA, w środę liderzy spółdzielni zwołali specjalne spotkanie. To na nim miał pojawić się plan budowy "nowej spółdzielni". Kto miałby do niej dołączyć? Pomysł jest taki, żeby zawiązać przedwyborczy sojusz z szefami innych regionów. "Nowa spółdzielnia mogłaby wywierać silniejszą presję na Ewę Kopacz w sprawie list wyborczych. Do ustalenia ostatecznego ich kształtu zostały ostatnie tygodnie, więc Grabarczyk, Biernat i Raś bardzo spieszą się z szukaniem sojuszników.
Propozycję współpracy z "nową spółdzielnią" mieli dostać już trzej szefowie regionów: Jacek Protasiewicz z dolnośląskiego, Grzegorz Lipiec z Małopolski i Sławomir Neumann, szef regionu pomorskiego.
Kogo przyciągnie nowa spółdzielnia?
Wiadomo już, że ten pierwszy na razie podobno bardzo sceptycznie podszedł do propozycji. Ale Protasiewicz nie ma pewnej pozycji w regionie, bo coraz głośniej mówi się o tym, że Grzegorz Schetyna chce przejąć jego jedynkę na wrocławskiej liście. Dlatego "nowa spółdzielnia" liczy na wsparcie byłego europosła. Wroga do propozycji od frakcji Grabarczyka jest natomiast bliska Ewie Kopacz szefowa lubuskiej Platformy Bożenna Bukiewicz.
Spółdzielnia zaangażowała się też w walkę o miejsca na krakowskiej liście. Andrzej Biernat chce, żeby z pierwszego miejsca kandydował Grzegorz Lipiec a rywalizujący z ni, Ireneusz Raś miałby dostać gwarancję miejsca w pierwszej trójce. Ale to jest nie na rękę Bogdanowi Klichowi, który szykował się na krakowską jedynkę. Zresztą to jeszcze nie wszyscy kandydaci na lidera z Małopolski. Silna grupa lokalnych działaczy przekonuje do startu z Krakowa Małgorzatę Kidawę-Błońską. Taki scenariusz pewnie spodobałby się Ewie Kopacz, bo wtedy nie miałaby silnej konkurentki na warszawskiej liście.