Tomasz Walczak: Bujać to my, panowie szlachta

2014-08-07 4:00

Kto to słyszał, żeby w Polsce urzędujący premier był bohaterem śledztwa prokuratury? A jednak niemożliwe staje się możliwe. Prokuratura sprawdzi, czy ujawnione przez "Wprost" taśmy z rozmowy Marka Belki i Bartłomieja Sienkiewicza nie są przypadkiem dowodem na przekroczenie uprawnień przez szefa rządu, prezesa NBP i ministra spraw wewnętrznych.

Trudno powiedzieć, czego dopatrzą się śledczy, ale na zdrowy chłopski rozum na taśmach oprócz knajackiego języka obu panów, który tak oburzył premiera, było słychać co najmniej dwuznaczne propozycje współpracy NBP i rządzącej partii w sprawie zachowania władzy przez Donalda Tuska i jego ekipę. To z kolei oburzyło wszystkich tych, którzy mają czulsze ucho niż pan premier. Trudno to było uznać za skróty myślowe, do czego próbował przekonać minister Sienkiewicz, i skłonić się do interpretacji premiera, że zasadniczo to nic się nie stało.

PRZECZYTAJ: Leszek Balcerowiucz o wypowiedziach Belki - to podwójna patologia

Prokuratura dopisuje właśnie postscriptum do heroicznych prób wyciszenia afery przez Donalda Tuska. Szykuje się wielomiesięczny spektakl, w którym role będą rozpisywać śledczy, a nie szef rządu i jego PR-owcy. Spektakl, który nawet jeśli nie zakończy się zarzutami dla premiera i dwóch głównych szwarccharakterów afery (a coś mi się wydaje, że śledztwo zostanie jednak umorzone), to będzie miał negatywny wpływał na i tak słabe notowania Platformy. Przynajmniej w ten sposób przyjdzie zapłacić rządzącym za swoją arogancję i wiarę, że ciemny lud wszystko kupi, że można mu wcisnąć każdy kit, nawet jeśli pewne sprawy wydają się oczywiste. Prawda Tuska i prawda opinii publicznej dawno się tak nie rozmijały. Bo jak pisał klasyk, bujać to my, panowie szlachta.

ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail