Trudno powiedzieć, czego dopatrzą się śledczy, ale na zdrowy chłopski rozum na taśmach oprócz knajackiego języka obu panów, który tak oburzył premiera, było słychać co najmniej dwuznaczne propozycje współpracy NBP i rządzącej partii w sprawie zachowania władzy przez Donalda Tuska i jego ekipę. To z kolei oburzyło wszystkich tych, którzy mają czulsze ucho niż pan premier. Trudno to było uznać za skróty myślowe, do czego próbował przekonać minister Sienkiewicz, i skłonić się do interpretacji premiera, że zasadniczo to nic się nie stało.
PRZECZYTAJ: Leszek Balcerowiucz o wypowiedziach Belki - to podwójna patologia
Prokuratura dopisuje właśnie postscriptum do heroicznych prób wyciszenia afery przez Donalda Tuska. Szykuje się wielomiesięczny spektakl, w którym role będą rozpisywać śledczy, a nie szef rządu i jego PR-owcy. Spektakl, który nawet jeśli nie zakończy się zarzutami dla premiera i dwóch głównych szwarccharakterów afery (a coś mi się wydaje, że śledztwo zostanie jednak umorzone), to będzie miał negatywny wpływał na i tak słabe notowania Platformy. Przynajmniej w ten sposób przyjdzie zapłacić rządzącym za swoją arogancję i wiarę, że ciemny lud wszystko kupi, że można mu wcisnąć każdy kit, nawet jeśli pewne sprawy wydają się oczywiste. Prawda Tuska i prawda opinii publicznej dawno się tak nie rozmijały. Bo jak pisał klasyk, bujać to my, panowie szlachta.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail