Z 18 milionów, które wydał Komorowski, najwięcej poszło na media i plakaty (9,2 mln zł), spoty i audycje (5,4 mln zł) oraz prace projektowe (3,9 mln zł). Ale ani te wydatki na kampanię, ani hasło "wszystkie ręce na pokład" nie przyniosły pożądanych efektów. Przy kampanii Komorowskiego pracował były szef Centrum Informacyjnego Rządu Grzegorz Szymański, prawa ręka Igora Ostachowicza (47 l.), zaufanego doradcy Donalda Tuska (58 l.). Za "koordynowanie prac sztabu" dostał 60 tys. zł. Co ciekawe, pieniądze dostał też Robert Tyszkiewicz (52 l.), na co dzień poseł Platformy. Wziął 8 tys. zł za pełnienie funkcji szefa kampanii. Wczoraj chcieliśmy z nim na ten temat porozmawiać, ale nie odbierał telefonu. Sztab inwestował także w skarbnika PO Łukasza Pawełka, który kilka miesięcy temu pijany zasnął pod ambasadą amerykańską. Za prace przy kampanii dostał... 18 tys. zł.
Zobacz także: Dr Wojciech Jabłoński: Schetyna uderzy w Kopacz
Mimo porażki w wyborach Komorowskiego zadowolona może być jego suflerka Jowita Kacik. Za podszeptywanie, co prezydent ma robić w trudnych sytuacjach, dostała, bagatela, 30 tys. zł. Prezydentowi fakturę wystawił także BOR - 2,5 tys. zł za korzystanie z samochodów Biura.