Kazimierz Piotrowicz, Stanisław Piotrowicz

i

Autor: Art Service, Super Express

Mroczna tajemnica w rodzinie Stanisława Piotrowicza z PiS

2019-03-12 19:05

Jak ustalił „Super Express”, brat posła PiS Stanisława Piotrowicza – Kazimierz Piotrowicz, także był prokuratorem stanu wojennego. W 1982 r. jako wiceszef Prokuratury Rejonowej w podkrakowskiej Bochni, oskarżał czworo opozycjonistów w trybie doraźnym. W przypadku dwóch osób zapadły wyroki skazujące na więzienie.

O tym, że Kazimierz Piotrowicz wsadził do więzienia bohaterów Solidarności świadczą dokumenty zgromadzone przez IPN. Jego działalność z tamtych czasów pamiętają też bocheńscy opozycjoniści. – Kazimierz Piotrowicz to faktycznie brat Stanisława Piotrowicza. To prawda, oskarżał w stanie wojennym – mówi „Super Expressowi” Jerzy Orzeł, poseł na sejm kontraktowy i jeden z założycieli… słynnego Porozumienia Centrum.

Pierwsza sprawa zakończyła się szczęśliwie dla człowieka, którego oskarżał brat posła PiS. Choć komunistyczny śledczy prowadził sprawę w trybie doraźnym, a więc zagrożonym największą karą dla podejrzanego, Teofilowi Wojciechowskiemu się upiekło. Władze podejrzewały go o organizację strajku pracowników Kopalni Soli w Bochni w dniu 14 grudnia 1981 r. Jak tamte wydarzenia wspomina główny zainteresowany? O dziwo, całkiem nieźle!

Z oskarżenia [sformułowanego przez Kazimierza Piotrowicza] jestem zadowolony, pomogło mi. Pierwsze pytanie jakie mi zadał, dotyczyło tego, czy byłem świadomy swoich czynów. Podczas procesu poszliśmy w tym kierunku – wspomina Wojciechowski, który w przeszłości zasiadał w Kolegium IPN i był burmistrzem Bochni. Opozycjonista zapewnia, że nie ma żalu do Piotrowicza. Nie wszyscy mieli jednak tyle szczęścia, co Wojciechowski.

Druga ze spraw, którą w stanie wojennym prowadził Kazimierz Piotrowicz, dotyczyła Romany Jarosz, Pawła Kozioła i Jerzego Jonasa. W akcie oskarżenia brat polityka PiS zarzucał im nielegalną działalność związkową w ramach NSZZ „Solidarność” oraz kolportaż ulotek. Jarosz dostała karę grzywny, zaś jej koledzy zostali skazani przez komunistyczny sąd: Kozioł na rok więzienia, a Jonas na dwa lata pozbawienia wolności. Obaj dostali po kieszeni, bo obcięto im wypłaty. Zostali też obciążeni kosztami postępowania.

Jeśli dochodzenie było przeprowadzone w trybie doraźnym, prokurator musiał wystąpić o wyrok co najmniej 3 lat. Warto dodać, że to śledczy decydował, jak je prowadzić – komentuje prof. Andrzej Paczkowski, historyk i badacz PRL.

Kazimierz Piotrowicz nie chciał udzielić komentarza „Super Expressowi”. W rozmowach ze znajomymi opowiada jednak, że prokuratorzy byli przymuszani do prowadzenia spraw politycznych. – W Bochni każdy z prokuratorów dostał po jednej sprawie i nie było żadnego wyboru – miał tłumaczyć jednemu ze znajomych. Podobno przeżywał każdą sprawę.

Większość sędziów i prokuratorów tamtych czasów była konformistami. Zapalali się do działania, kiedy wiedzieli, że ich czyny będą dobrze widziane przez górę. Gdy kierownictwo oczekiwało wysokich wyroków, oni je załatwiali – uważa prof. Paczkowski.

Paweł Kozioł zmarł w lipcu 2012 r. Z Jerzym Jonasem nie udało nam się skontaktować.

Co w stanie wojennym robił Stanisław Piotrowicz?

Z dokumentów wynika, że poseł PiS Stanisław Piotrowicz ma sporo na sumieniu. W czasach PRL należał do egzekutywy PZPR w Prokuraturze Wojewódzkiej i Rejonowej w Krośnie. Jego podpis widnieje na akcie oskarżenia przeciwko działaczowi opozycji, Antoniemu Pikulowi. Kiedy sprawa wyszła na jaw, Stanisław Piotrowicz zapewniał, że pomagał opozycjonistom, co wywołało falę oburzenia. Jego wersji sprzeciwił się także sam Pikul. Poseł partii rządzącej i szef sejmowej Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka za bardzo się tym nie przejął. Jeszcze w październiku 2018 r. wyznał: – Wbrew sugestiom, można powiedzieć, że jestem w jakimś stopniu również i ofiarą stanu wojennego.