Śledztwo prokuratury w sprawie przekroczenia uprawnień przez Sienkiewicza, Belkę i Tuska może podziałać jak bomba z opóźnionym zapłonem. Opinia publiczna niekoniecznie musi już dziś zwracać uwagę, że wczoraj się ono rozpoczęło, bo ludzie o aferze taśmowej, której dotyczy, powoli zaczynają zapominać. Rachunek za aferę, do którego dołączą doniesienia ze śledztwa, zostanie wystawiony tuż przed wyborami parlamentarnymi w 2015 roku. Donald Tusk jako doświadczony polityk powinien był przewidzieć, w którą stronę sprawa się rozwinie i że może się ona zakończyć dochodzeniem prokuratorskim. Nie chcę uprzedzać ustaleń śledczych, ale moim zdaniem premier raczej nie powinien się martwić o konsekwencje prawne, ale polityczne całej tej historii.
Zobacz: Afera taśmowa. Prokuratura postawi zarzuty Tuskowi, Sienkiewiczowi i Belce? Jest śledztwo
Opinia publiczna domagała się szybkiego wyjaśnienia afery, a do tego mógł przyczynić się Donald Tusk. Już wtedy mógł skorzystać ze swoich politycznych uprawnień surowego ojca, dymisjonując Sienkiewicza, i tym samym odsunąć wszelkie skojarzenia tej sprawy z rządem. Nie zrobił tego i śledztwo dodatkowo obciąża jego polityczną hipotekę.
ZOBACZ TEŻ: Afera taśmowa. Nowe nagrania WPROST