Bolesław Piecha o kolejkach do lekarzy: To jest olewanie pacjenta

2016-04-20 4:00

- Musi być możliwość rejestracji na określony dzień. Rejestracja nie może być loterią. W tym aspekcie organizacja jest fatalna. To trzeba bezwzględnie uporządkować. Nie zawsze nasza potrzeba zdrowotna musi być rozwiązana natychmiast. Przyzwyczailiśmy się, że jak mamy grypę, to od razu idziemy do lekarza - tłumaczy w rozmowie z "Super Expressem" Bolesław Piecha.

"Super Express": - Co się musi stać, żeby nie było kolejek w NFZ? Czy PiS ma na tę sytuację złoty środek?

Bolesław Piecha: - Kolejek do końca zlikwidować się nie da. Tylko co to jest kolejka?

- Kiedy czeka się kilka lub kilkadziesiąt lat na wizytę u specjalisty.

- To nie jest kolejka. To jest olewanie pacjenta. W podstawowej opiece zdrowotnej kolejek być nie powinno. Musi być możliwość rejestracji na określony dzień. Rejestracja nie może być loterią. W tym aspekcie organizacja jest fatalna. To trzeba bezwzględnie uporządkować. Nie zawsze nasza potrzeba zdrowotna musi być rozwiązana natychmiast. Przyzwyczailiśmy się, że jak mamy grypę, to od razu idziemy do lekarza.

- To kiedy mamy do czynienia z kolejką?

- Kolejka powstaje, kiedy chce się zaspokoić własne oczekiwanie zdrowotne. Mam na myśli konsultacje, zabieg operacyjny. Te przypadki nie powinny być dłuższe niż miesiąc - w niektórych sytuacjach dwa miesiące. Trzeba skrócić czas oczekiwania - tak jak w państwach zachodnich - na specjalistyczne zabiegi, które nie wymagają nagłej interwencji lekarza, do 2-3 miesięcy. W Anglii, kiedy się czeka na operację pół roku, to jest tragedia. My jako partia powinniśmy doprowadzić do tego, żeby pacjent jak najkrócej czekał na zabieg. Wymaga to zlikwidowania biurokratycznej struktury, jaką jest NFZ. Oczekiwanie na świadczenie zdrowotne nie powinno przekraczać miesiąca. Tworzenie limitów przez NFZ jest paradoksalne, to powoduje kolejki, o których mówi pan redaktor. Jeżeli nie egzekwuje się świadczeń zdrowotnych, prowadzi to potem do nadużyć w NFZ czy w polskich szpitalach.

- Pan Robert Wierzbicki zmaga się niedowładem lewej strony ciała. Przeszedł udar mózgu i chciał wyjechać na rehabilitację do Ciechocinka. Okazuje się, że na przyjęcie trzeba czekać 20 lat.

- Jeżeli ktoś wystawia taką propozycję pacjentowi, to chciałbym tego urzędnika czy lekarza zobaczyć. Powinna być przygotowana wystawa z takimi irracjonalnymi dokumentami wysłanymi do pacjentów. To jest żenada. Oni będą mówić, że nie mamy kontraktów, bo nam się skończyły. A to jest bzdura i nieprawda. Sanatoria w Ciechocinku - np. w miesiącu kwietniu - nie mają kompletu. Tak niesprawnie działają oddziały rehabilitacyjne i sanatoria. Liczba miejsc jest ograniczona i to wymaga przekierowywania na inne placówki. Jeżeli miałbym udar mózgu, to powinienem być natychmiast rehabilitowany. W najlepszym przypadku produkujemy rencistów z grupą inwalidzką.

- Co musi zrobić pańska partia, żeby uzdrowić sytuację w NFZ?

- Zlikwidować system prawny, który pozwala ustalać kolejki na wizytę u specjalisty. Winne są również kontrakty. Wszystko, co wychodzi poza kontrakt, jest kolejką. Jeżeli będzie królował limit na wszystkie leczenia, kolejek nie ominiemy. Tę osobę, która wypisała panu Robertowi to skierowanie, powinno się od razu zwolnić.

- Może partia rządząca powinna zwiększyć środki na służbę zdrowia.

- To jest jasna sprawa. Trzeba ten mętny system naprawić. Te zbędne informacje, które są zapisane w kontraktach, powodują potężne nadużycia. NFZ próbuje przechytrzyć szpitale i odwrotnie. W sytuacji, gdy liczba hospitalizacji znacznie wzrosła - a społeczeństwo dłużej żyje i nie jest mocno schorowane - oznacza to, że są mętne przepisy, które powodują wiele nadużyć w systemie służby zdrowia. Przepisy powinny być zrozumiałe dla wszystkich.

Sprawdź: Janusz Korwin-Mikke dla "Super Expressu": Przed odlotem