Na pytanie, czy czeka nas blackout ekspert powiedział wprost. - Trudno powiedzieć, bo nie mamy dostępu do informacji. A jednocześnie nie ma się kogo spytać, bo trzeba by się pytać urzędników rządowych, a nawet gdybyśmy dotarli do nich z tymi pytaniami, to oni są niekompetentni do odpowiedzi. Nie wiemy, czy będzie gaz, nie wiemy czy będzie węgiel. Wczoraj pani minister Moskwa mówiła, że płynie, parę dni wcześniej wicepremier Sasin mówił, że "chyba będzie", ale pan premier mówił, że mamy z tym problemy. Miejmy nadzieję, trzymajmy się tego, że nie zabraknie. W razie czego, tym będziemy palili. Tymi deklaracjami - powiedział z przekąsem ekspert.
Prowadząca zwróciła uwagę, że jesteśmy za połową lipca, sezon grzewczy jest za pasem, a sytuacja wygląda naprawdę poważnie. Bogusław Grabowski pytany o to, co rząd powinien zrobić, wskazał działania. - Import węgla natychmiastowy. Trzeba zwrócić uwagę na jedną rzecz. Na całą logistykę importu. Jeżeli przez kilkanaście lat czy nawet 20, nie importowaliśmy i nie eksportowaliśmy węgla przez porty, polskie porty nie mają już takiej zdolności przeładunkowych do towarów masowych, jak miały lat temu 40, 50. PKP Cargo nie ma zdolności przewozowych takich ogromnych ilości ładunków masowych z portów w Polsce. Całe instalacje selekcjonowania węgla, rozwożenia były na wschodniej ścianie, na granicy z Ukrainą. Tamtędy przechodziły dostawy węgla rosyjskiego przez Ukrainę. Jak to wszystko można nagle przenieść od portów, rozbudować moce przeładunkowe? Mało tego, jeszcze ta moc przeładunkowa portu ma być skumulowana w ciągu najbliższych 2-3 miesięcy, a nie przygotowywana na najbliższe lata. Ona ma teraz zadziałać błyskawicznie. Tak szczerze mówiąc, gdy pani redaktor zadaje mi pytanie, co można z tym problemem teraz zrobić, teraz trzeba tylko chyba różaniec odmawiać, jak ktoś wierzy. A jak nie, to będzie miał po prostu zimno w domu - zauważył Grabowski.
Ekspert dopytywany, co oznacza kryzys energetyczny dla przeciętnego Polaka mówił przede wszystkim o przerwach w dostawie energii, ale nie tylko. - Ja sobie tego nie wyobrażam. Musimy pamiętać, że na węgiel czekają nie tylko mali prywatni odbiorcy, ale także mali lokalni odbiorcy jak na przykład przychodnie zdrowia, małe szpitale, dawne tereny po PGR, tam jest często kilka-kilkanaście bloków, które są ogrzewane z lokalnej elektrociepłowni najczęściej opalanej węglem. I co teraz? Nie będzie tam dopłat? A co jeśli w tych miejscach będzie brakowało węgla? Wydaje mi się, że wchodzimy na 20 stopień zasilania, jak to było za komunizmu. Nie wiem, jak będzie rząd tym zarządzał. Ale proszę zwrócić uwagę na to, co główny zawiadowca stacji, co premier powinien robić? Siedzieć w kancelarii premiera, rozwiązywać ten problem, jak my rozmawiamy. A on jeździ po kraju - powiedział Bogusław Grabowski.
- W małych miejscowościach 2/3 ludzi opala domy węglem, a reszta ma ciepło z lokalnej elektrociepłowni opalanej węglem. 2/3 będą dostawały dopłaty, a co z dopłatami dla tych ocieplanych z elektrociepłowni? Minister Moskwa mówiła, że rząd pracuje nad nowym rozwiązaniem, które obejmie dopłaty do wszystkich źródeł ciepła, nie tylko do węgla. A tu nagle jak królik z rękawa, 3 tys. zł dopłaty do węgla - mówił ekonomista.
- Mamy narastający problem z inflacją, ja pomijam, że rozwiązując problem węgla dla ludzi intensyfikujemy kolejny problem, którym jest inflacja. To jest oczywiste, że PiS zamiast rozwiązywać problemy, chce kompensować wydatkowaniem pieniędzy ludziom, żeby mogli sobie te problemy energetyczne kompensować finansowo. No niestety, panie premierze i panie Kaczyński. Nie da się przelać na konto węgla. Nie ma takiej możliwości. Naprawdę zajmijcie się rozwiązywanie problemów. Rząd potrafi tylko i wyłącznie przelewać pieniądze na konto. Zresztą i to także zleca albo ZUS-owi, albo gminom, bo sam nie ma do tego aparatu, ani zdolności. Tu nie ma żadnego zarządzania problemami, żadnego zarządzania projektami. To będzie prowadziło do katastrofy. Szczególnie, że jeden problem multiplikuje i zwiększa intensywność drugiego. Jeżeli my teraz zaczniemy rozdawać wszystkim na wszystko pieniądze po to, żeby zasypywać górą pieniędzy problemy i niby je rozwiązywać, to będziemy mieli inflację jeszcze w sierpniu, a potem na początku przyszłego roku, że nie pozbieramy się wtedy - podsumowuje ekspert.