"Super Express": - Jaki jest sens istnienia Rady Etyki Mediów?
Bogusław Chrabota: - Rada nie jest instytucją konstytucyjną czy ustawową. To dzieło samych dziennikarzy, którzy powołali ją na początku lat 90. Wcześniej była karta etyczna mediów. Rada miała stać na straży jej zasad. Dziś może dziwić, że narzuciliśmy sobie samoograniczenie. Wtedy nie było wątpliwości, że tak trzeba. Wychodziliśmy z chaosu po PRL. Czytelnikom, widzom, jak i startującym w zawodzie należał się komunikat o regułach wolnych mediów. Dziś oczywiste, wtedy niekoniecznie. Była jednak jeszcze jedna ważna przyczyna. Ówczesne rządy poważnie zastanawiały się nad powołaniem tzw. Rady Prasowej. Odpowiednika KRRiT dla prasy. To było zagrożenie powstaniem instytucji cenzorskiej. Samoograniczenie było ruchem wyprzedzającym. Po latach wydaje się, że skutecznym.
- Czy obecna Rada Etyki to zmiana na lepsze? Poprzednia miała mnóstwo wpadek...
- Różnie się ocenia 15 lat REM. Były wzloty i upadki. Krytyka częstsza niż wyrazy poparcia. Ja chylę czoła przed wysiłkiem wielu wybitnych ludzi mediów, którzy zaangażowali czas i autorytet, by w niej za darmo (!) się udzielać. Zmieniły się czasy i obyczaje. Może rzeczywiście REM nie jest już potrzebna. A może jest? Obyczaje nie są przecież lepsze niż przed laty. Na pewno rada musi zmienić styl i sposób pracy. Dokładniej przyglądać się sprawom, precyzyjniej je analizować. Może warto.
Bogusław Chrabota
Szef publicystyki Polsatu