„Super Express”: – 38 procent opozycji to dobry wynik?
Bogdan Zdrojewski: – Nie jest imponujący.
– Znam gorsze.
– Na Koalicję Europejską zagłosowali zarówno ci, którzy byli z niej zadowoleni, jak i ci (a tych była zapewne większość), którym jeszcze bardziej nie podobał się PiS. Z szacunku dla wyborców trzeba widzieć tę różnicę. Tymczasem widzę nieuzasadniony samozachwyt.
– W PO przyznano porażkę, ale uznano, że Koalicja się sprawdza.
– Sukces oznaczałby więcej mandatów niż w poprzednich eurowyborach. Gdyby uzyskano 28 mandatów, wyrównując stan, można by było powiedzieć, że nie zmarnowano bonusu za koalicję.
– Czyli zmarnowano.
– Nie było premii za połączenie. Uważam, że powołanie koalicji było uzasadnione. Tyle że sposób jej realizacji budował dyskomforty dla jej uczestników. Z wyjątkiem SLD. To jedyny beneficjent Koalicji. W dodatku wybory do europarlamentu są dla opozycji najłatwiejsze. Zakładałem, że jeżeli opozycja wygra te wybory, to będzie miała szansę – choć nie pewność – wygranej jesienią.
– Nie ma szansy?
– Opozycja musi zrozumieć, że samo zestawienie wspólnych list nie wystarczy. Potrzebne są poważne zmiany w empatii, wyczuciu wyborców, powadze i precyzji co do diagnozy sytuacji.
– To wystarczy? W zachodnich demokracjach lider, który przegrywa, często odchodzi. Zmienia się twarze.
– Sama porażka nie musi oznaczać zmiany lidera. Ważne są powody porażki. Jeżeli powody są związane z liderem, jego decyzjami – to zmiana jest wskazana. Jeżeli sytuacja jest bardziej złożona, wtedy trzeba umieć to rozwikłać.
– Tu sytuacja jest złożona, czy „Schetyna musi odejść”?
– Po stronie Schetyny jest wiele zawinionych przez niego błędów, ale są i takie, na które nie mógł mieć wpływu.
– Politycy PO wytykali przez lata Kaczyńskiemu, że nie odszedł pomimo kolejnych porażek wyborczych. Został i teraz wygrywa. Schetyna ma już drugą porażkę wyborczą.
– Platforma jest jednak inną partią niż PiS. Ma inną naturę. I wolałbym, żeby nie dało się ich porównywać.
- Czyli „Schetyna musi odejść”.
– Ważniejsze od porażki są próby tłumaczenia porażki. Interpretowania, dlaczego się przegrało.
– Politycy i zwolennicy PO sugerują, że „niewykształceni wyborcy dali się kupić PiS”.
– To delikatnie mówiąc niefortunne. Wyborcy widzą mankamenty i brak empatii pewnych środowisk. Widzą, że takie reakcje tyko utrwalają lukę w wiarygodności, zamiast ją przywrócić.
– Co było największą winą Schetyny?
– Było ich kilka. Największą uznanie, że skoro wyborca „anty-PiS” nie ma wyboru, to na pewno zagłosuje na Koalicję Europejską. Bez względu na jakość kampanii, kandydatów i samej Koalicji czy programu. Było też poddanie się taktyce PiS, by sprowadzić wybory do europarlamentu do poziomu tematyki krajowej.
– Nieustannie powtarzano, że „PiS chce wyprowadzić Polskę z Unii Europejskiej”. Powiedzmy, że to ten bardziej światowy element.
– Traktowanie wyborców w ten sposób też się zemściło. Nieco próbował skorygować tę kampanię Donald Tusk na Uniwersytecie Warszawskim, ale jego przekaz został zniekształcony przez wystąpienie pana Jażdżewskiego. Największym problemem opozycji, Koalicji Europejskiej, była jednak wiarygodność.
– Właśnie. Wielu polityków czy osób życia publicznego wspierających opozycję poświęciło wiele czasu na przekonywanie, że 500 plus to błąd i za chwilę runie od tego budżet. Przez lata runąć nie chciał, więc przekonywano, że to świetny program i PO rozda jeszcze więcej. Tuż po wyborach słyszę, że „rozpici i głupi” wyborcy „dali się kupić”.
– Też nie rozumiem tych zachowań. To fundamentalny błąd. Nigdy bym nie obrażał wyborców bez względu na to, jak głosowali. To politycy są od tego, by pozyskać wyborców, a nie wyborcy od tego, by poparli jakąś partię. Podkreślałem, że naszym przeciwnikiem jest PiS, a nie wyborcy PiS, których trzeba przekonać. Nie do wszystkich to dotarło. Była też „reforma” sądów...
– Opozycja powinna ją poprzeć?
- Nie! Nie można wymiaru sprawiedliwości naprawiać kijem baseballowym, a to zrobił minister Ziobro. Nie można było jednak zaprzeć się i mówić, że wymiaru sprawiedliwości i sądów nie należało ruszać. Należało. Wiele rzeczy w sądach było do zdecydowanej zmiany. Takie były odczucia społeczne. I na koniec niezwykle ważna sprawa zaniedbań kwestii socjalnych. Także przez rząd, w którym byłem.
– Całą kampanię słyszałem ten cytat z ministra Rostowskiego „pieniędzy nie ma i nie będzie”. Z Ewy Kopacz „też bym dała, ale pokażcie skąd”...
– Oczywiście był kryzys ekonomiczny, ale powstała luka socjalna wykorzystana przez PiS. I po wyborach można było podkreślać, że PO utrzyma wielką część pomocy socjalnej realizowaną przez PiS, a korekty będą dotyczyć tylko błędów i wypadków przy pracy, do czego przyznaje się i PiS. Ale nie iść w krytykę tych programów, a później licytować z nimi, kto da więcej!
– To za co opozycja powinna krytykować PiS?
– Piętą achillesową rządów PiS jest cofnięta reforma emerytalna. To spadnie na wszystkich emerytów, zwłaszcza na panie i młodsze pokolenie. Nie da się tego uratować trzynastkami.
– Koalicja mówi, że nie wróci do podniesienia wieku emerytalnego. Będzie zachęcać, by pracować dłużej, ale nie przez przesunięcie wieku.
– Ok, to są też inne problemy PiS. Filarami powinno być zwrócenie uwagi na oświatę. Wiadomo, co się działo za rządów minister Zalewskiej. Innym służba zdrowia, która niewątpliwie jest w rozkładzie. To za chwilę też zacznie w ludzi uderzać. Powinniśmy też proponować cywilizowanie rynku pracy, który jest obecnie bardzo zakłócony. Młodzi ludzie powinni mieć poczucie większej stabilności i niewykorzystywania ich.
– Nie wiem, czy w sprawie rynku pracy wiarygodność PO nie jest akurat jeszcze mniejsza. Przez lata przekonywała, że większa elastyczność nam służy. Jeden z ministrów z PO twierdził, że „niskie koszty pracy” są polskim atutem i warto się tym chwalić.
– Rynek pracy trzeba definiować w danym momencie. Inaczej jest, kiedy mamy kryzys i niskie koszty pracy nam sprzyjają. Kiedy nie ma kryzysu, szkodzi nam konsumpcjonizm i marnowanie koniunktury przez PiS. A można by inwestować w ludzi, choćby w oświacie.
Rozmawiał Mirosław Skowron