"Super Express": - Jak ważna dla prezydentury Baracka Obamy jest likwidacja Osamy bin Ladena?
Sally McNamara: - Z perspektywy bezpieczeństwa narodowego, leczenia jeszcze niezabliźnionych ran Amerykanów czy dania poczucia sprawiedliwości rodzinom ofiar ataków z 11 września, śmierć bin Ladena byłaby ważna dla każdego prezydenta. To, że dopadł go Obama - punkt dla niego. Wątpię jednak, żeby miało mu to zapewnić drugą kadencję. Do wyborów jeszcze daleko i jeśli spojrzymy na bieżące problemy Ameryki, to ważniejsze dla jej mieszkańców są sprawy ekonomii i walki z bezrobociem.
Przeczytaj koniecznie: Richard Perle, były doradca prezydenta Busha: Zabicie bin Ladena to sukces Obamy
- W walce o prezydenturę sprawy wewnętrzne przesądzą o zwycięstwie lub porażce Obamy?
- Zdecydowanie tak. Polityka zagraniczna jest na dalekim planie wśród zainteresowań Amerykanów. Zresztą, czy to w Stanach Zjednoczonych, czy w Polsce, każdy z nas, kiedy budzi się rano, martwi się o sprawy bliskie jego życiu - czy mamy pracę, zapewnioną opiekę medyczną, odpowiednią edukację dla naszych dzieci. A wiele z tych spraw szwankuje obecnie w naszym kraju.
- Obamie zarzuca się, że jest raczej miękkim politykiem. Trudno z takim wizerunkiem wykreować się w oczach Amerykanów na lidera z prawdziwego zdarzenia i zyskać trochę głosów niezdecydowanych wyborców.
- Administracja Obamy próbowała już pokazać, jak doskonale radzi sobie w polityce zagranicznej, odnawiając porozumienie o redukcji arsenałów nuklearnych z Rosją. Jednak, po pierwsze, to żaden sukces, a po drugie, poza Waszyngtonem nikogo ta sprawa nie interesuje. Wielu Amerykanów nawet nie wie, o co w tym wszystkich chodzi. Nie ulega jednak wątpliwości, że doradcy prezydenta będą chcieli wykorzystać śmierć bin Ladena, żeby pokazać, że jest światowym liderem.
- Reakcje Amerykanów na wieść o śmierci wroga publicznego Ameryki numer jeden świadczą o tym, że tego oczekiwali i teraz poprą prezydenta, który dostarczył im satysfakcji?
Patrz też: Ajman al-Zawahiri - zastępca bin Ladena zdradził przywódcę al Kaidy
- To rzeczywiście zwycięstwo dla Amerykanów. Ich radość odzwierciedla lata frustracji i w nie mniejszym stopniu pamięć o ofiarach 11 września. Ta frustracja wreszcie dobiegła końca, jednak wątpię, żeby uleczenie kompleksów w tej sprawie przełożyło się na trwały wzrost poparcia dla prezydenta Obamy.
- Kiedy amerykańskie media triumfują, europejska prasa podaje w wątpliwość zasadność likwidacji bin Ladena. Dla nich to akt sprzeczny z prawem. Rzeczywiście szef al Kaidy musiał zginąć?
- Nie znamy wszystkich szczegółów akcji amerykańskich służb, ale wszystko wskazuje na to, że miała ona na celu zabicie bin Ladena. Zapewne w Białym Domu długo bito się z myślami, czy pojmać go żywcem, czy wykonać na nim wyrok. W końcu wygrała opcja likwidacji i było to w pełni zgodne z prawem. Zapewne nie jest to idealne rozwiązanie, ale nie ulega wątpliwości, że najlepsze z możliwych
- Nie lepiej było go schwytać i postawić przed sądem?
- Pytanie, co zrobić, jeśli złapie się go żywego. Czy osądzać go w Afganistanie, w Stanach Zjednoczonych, czy w Guantanamo, czy przed międzynarodowym trybunałem? Problem jurysdykcji byłby niezwykle złożony. Przecież w ataku na WTC zginęli obywatele 20 krajów. Kto wie, czy nie żądaliby, żeby proces odbył się na ich terytorium. Kolejna wątpliwość dotyczy tego, gdzie by go przetrzymywano. W Nowym Jorku? Nie chciano tam Chaleda Szejka Mohammeda, tak samo byłoby pewnie z bin Ladenem. Jeśli zapytano by mnie, jak postąpić, zalecałabym likwidację.
Sally McNamara
Analityk The Heritage Foundation