Nie wciskał nam kitu pan marszałek, że teraz brakuje mu możliwości kreowania polityki państwa albo realizowania szczytnych idei i wizjonerskich planów. Walnął prosto z mostu. I ja ten jego żal za utraconą limuzyną z kierowcą zupełnie rozumiem (chociaż sam nigdy taką nie jeździłem).
Bo to naprawdę mało komfortowe jechać na piwo albo koniaczek z przyjaciółmi komunikacją miejską. Można oczywiście taksówką, ale to przecież kosztuje. A przy rozrywkowych kolegach to człowiek z torbami pójdzie, i to nawet przy poselskiej pensji.
Żałuję, że innych naszych polityków nie stać na taką szczerość, jak marszałka Dorna. Gdyby w kampanii wyborczej zamiast opowiadać nam, że walczą o władzę, aby zmniejszyć podatki, wybudować autostrady i usprawnić służbę zdrowia szczerze przyznali, że chodzi im o limuzyny z szoferami, przestronne apartamenty i wysokie pensje, o ile łatwiejszy mielibyśmy wybór. Dlatego politycy, weźcie przykład z Dorna.