Robert Biedroń

i

Autor: Simona Supino Robert Biedroń

Biedroń szczerze wyznaje: Upijałem się tanim winem

2018-02-15 16:36

W pierwszym numerze polskiej edycji magazynu "Vogue" ukazał się długi wywiad z Robertem Biedroniem. Prezydent Słupska m.in. jednoznacznie zapowiedział w nim, że będzie się starać o reelekcję na to stanowisko (wbrew sugestiom, że powinien wystartować w wyborach na prezydenta Polski). W trakcie rozmowy były poseł szczerze zdradził wiele poruszających zdarzeń ze swojej przeszłości.

Wspominając swoje młodzieńcze lata Biedroń przyznał: - Od dziecka byłem liderem, w sensie – przywódcą buntów. Już w szkole podstawowej organizowałem protesty przeciwko naszej wychowawczyni (...) Cały czas broiła. Była niesprawiedliwa. Trzeba było protestować. Na zakończenie podstawówki piliśmy tanie wino i koledzy podburzyli mnie podczas tego picia. Pod wpływem alkoholu wygarnąłem wszystko nauczycielce. Nie chciano mi przez to wydać świadectwa ukończenia szkoły podstawowej. Zawsze staram się być szczery. Później miałem też problemy w szkole średniej. Wyrzucono mnie i z internatu, i ze szkoły.

Słupski prezydent miał trudne dzieciństwo ze względu na ojca. Zdradził on pewną świąteczną historię: - Pamiętam ze dwie, może trzy Wigilie, jak czekaliśmy z rodzeństwem i matką na ojca. Matka wszystko przygotowywała. A jego nie było. Wreszcie przychodził kompletnie pijany i nas bił. Raz w Wigilię musieliśmy uciekać wszyscy z domu, ale nie wiedzieliśmy, dokąd. Nikt z sąsiadów nie chciał nam otworzyć drzwi. Śnieg wtedy też tak padał. I staliśmy w tym sypiącym śniegu na dworcu PKS i czekaliśmy na autobus – moja mama pochodziła z Brzozowa, to jest wieś oddalona 20 kilometrów od Krosna – żeby pojechać do jej rodziców i tam się przespać.

Polityk przypomniał w rozmowie również dwie groźne sytuacje, w których się znalazł przez swoją orientację seksualną. W pierwszej grupa mężczyzn obrażała go i szarpała w kolejce SKM-ki, podczas gdy inni ludzie udawali, że tego nie widzą. Gorsze zdarzenie miało miejsce w Warszawie, gdy to: - Kiedyś na Ostrobramskiej w Warszawie szedłem z Krzyśkiem do kina – dwóch facetów, to pedały na pewno… Mijała nas grupa bandytów. I oni z czystej nienawiści zaczęli nas bić. Wbiegliśmy na jezdnię i prosiliśmy o pomoc. Samochody na nas trąbiły i nikt się nie zatrzymał. Wtedy wylądowałem w szpitalu, tak mnie pobili.

Zobacz także: Nie będzie edukacji seksualnej w Słupsku. Biedroń rozgoryczony