express Biedrzyckiej Belka Kaczyński TK

i

Autor: GRAFIKA SE Anna Szamborska express Biedrzyckiej Belka Kaczyński TK

Będzie Polexit? Marek Belka stawia sprawę jasno [EXPRESS BIEDRZYCKIEJ]

2021-07-15 14:02

Według prof. Adama Bodnara, który do dziś pełnił funkcję Rzecznika Praw Obywatelskich, wczorajsze orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego oznacza początek prawnego wyjścia Polski z Unii Europejskiej. Do sprawy odniósł się dziś były premier Marek Belka, który mówi wprost: "PiS traktuje Unię Europejską jak bankomat". - Prawo międzynarodowe mówi, że jeśli podpisuje się umowę międzynarodową, to trzeba ją wykonywać. Dzisiaj alternatywa jest następująca: albo poprawimy nasze prawo, albo wychodzimy z Unii Europejskiej - twierdzi Belka i dodaje, że dla Jarosława Kaczyńskiego najważniejsze są dziś nie pieniądze z Unii, ale utrzymanie władzy. - Jej utrata może oznaczać bardzo poważne konsekwencje, w tym prawno-karne. W związku z tym będą robić wszystko, łącznie z narażeniem na szwank polskich interesów gospodarczych i geopolitycznych, byle utrzymać się u władzy - mówi były premier.

Marek Belka twierdzi także, że Polska coraz bardziej przestaje się liczyć w unijnych strukturach. - Polska zaczyna być traktowana jak chłopiec do bicia i to na własne życzenie, bo sama się stawia do konta. Zapłacimy więc za to wstrzymywaniem pieniędzy.

Kamila Biedrzycka: Według Adama Bodnara orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego oznacza de facto początek prawnego wyjścia Polski z Unii Europejskiej. Zgadza się pan z tą opinią?

Marek Belka: Tak. To jest bardzo poważny cios dla Polski, ale jest to także zła wiadomość dla całej Unii Europejskiej jako takiej. Wyjście jednego – i to ważnego kraju – z systemu prawnego Wspólnoty, właściwie prawem kaduka, bo orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego jest z sufitu, jest wielkim problemem. Ale dla Polski na pewno większym niż dla Unii Europejskiej.

- Politycy Zjednoczonej Prawicy powołują się na wcześniejsze orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego, np. z 2005 r., i twierdzą, że sytuacja się nie zmieniła.

- Te orzeczenia były inne, absolutnie. To z 2005 r. dotyczyło zupełnie innej, wycinkowej kwestii. Prawo międzynarodowe mówi, że jeśli podpisuje się umowę międzynarodową, to trzeba ją wykonywać. Dzisiaj alternatywa jest następująca: albo poprawimy nasze prawo, albo wychodzimy z Unii Europejskiej.

Express Biedrzyckiej - Marek Belka: Albo zmienimy prawo albo wychodzimy z UE

- Polexit to polityczny straszak, czy w obecnej sytuacji już naprawdę realny scenariusz?

- W traktatach unijnych nie ma formalnego mechanizmu wyprowadzenia czy wyrzucenia kraju z UE. Taki kraj musi się sam zdeklarować. Ponieważ więc nasz rząd traktuje Unię Europejską wyłącznie jako bankomat, to tak długo, jak ten bankomat działa, to PiS na taki karkołomny zabieg się nie zdecyduje. Będziemy natomiast marginalizowani. Jesteśmy coraz mniej ważnym krajem, dzisiaj paradoksalnie w roli lidera Europy Środkowo-Wschodniej nasze miejsce zajmuje Rumunia. A Polska zaczyna być traktowana jak chłopiec do bicia i to na własne życzenie, bo sama się stawia do konta. Zapłacimy więc za to wstrzymywaniem pieniędzy.

- Komisja Europejska zdecydowała już o wstrzymaniu Węgrom wypłat z Funduszu Odbudowy. Po orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego Polskę czeka taki sam scenariusz?

- To jest realne. Formalnie rzecz biorąc nikt nie powie, że Polska straci te pieniądze, ale mogą one zostać wstrzymane i to wstrzymane ad Kalendas Graecas, na rok, dwa, trzy itd. Straty dla gospodarki będą znaczące i odczuje je każdy z nas.

- PiS nie zdaje sobie z tego sprawy? Czy celowo idzie na zwarcie?

- Dla Jarosława Kaczyńskiego najważniejsze jest utrzymanie władzy. Ono staje się coraz bardziej potrzebne, bo utrata władzy może oznaczać bardzo poważne konsekwencje, w tym prawno-karne. W związku z tym będą robić wszystko, łącznie z narażeniem na szwank polskich interesów gospodarczych i geopolitycznych, byle utrzymać się u władzy.

- Mateusz Morawiecki we wtorek spotkał się z szefową Komisji Europejskiej Ursulą van der Leyen. Niewiele po tym spotkaniu wiemy, premier powiedział tylko, że rozmowa dotyczyła kwestii klimatycznych i że wspomniano o trwającej wobec Polski procedurze z art. 7. Dlaczego informacje są tak skąpe?

- Razem z Leszkiem Millerem i Włodzimierzem Cimoszewiczem wystąpiliśmy do pani von der Leyen o wyjaśnienie tego, czego dotyczyła rozmowa i jakie były jej rezultaty. To jest normalna procedura w Parlamencie Europejskim.

- Dlaczego pana zdaniem do tej pory nie otrzymaliśmy żadnego komunikatu ze strony szefowej KE?

- Myślę, że Komisja Europejska i osobiście Ursula von der Leyen tak naprawdę nie jest do końca zainteresowana pognębieniem Polski. To jest zresztą tradycyjna, niemiecka metoda polityczna żeby z Polską, nawet taką jaką mamy dzisiaj, postępować jak z jajkiem. Jednak nacisk innych krajów jest tak duży, że będzie musiała jasno się określić. Chodzi głównie nie o uruchomienie art. 7, bo wiadomo, że on jest bezzębny, ale o mechanizm warunkowości budżetowej. Jeśli się łamie podstawowe unijne wartości i prawo, to można wstrzymać wypłatę środków. To, co nastąpiło w wyniku orzeczenia tak zwanego Trybunału Konstytucyjnego jest wielkim krokiem, który przybliża nas do aktywizacji tego właśnie mechanizmu warunkowości.

- Uważa pan, że pieniądze dla Polski powinny zostać wstrzymane?

- To pytanie do Mateusza Morawieckiego i Jarosława Kaczyńskiego, bo to im nie zależy na tych pieniądzach. Bardziej zależy im na tym żeby utrzymać władzę i mieć zastępy ludzi przy korycie, niż na czymkolwiek innym.

Nasi Partnerzy polecają