Beata Szydło zwróciła Komisji Europejskiej uwagę na to, że jej zdaniem ukaranie gmin, które ogłosiły się "strefami wolnymi od LGBT" jest "niezgodne z gwarantowaną w Traktatach wolnością poglądów". Przeciwnicy PiS podkreślają, że "strefy wolne" są jednak pogwałceniem gwarantowanego w UE równego traktowania bez względu na płeć i preferencje seksualne.
Reakcja byłej polskiej premier związana jest z wtorkową decyzją Komisarz ds. równości Heleny Dalli o tym, że sześć polskich miast, które ogłosiły się "strefami wolnymi od LGBT" nie otrzymają pieniędzy o które wystąpiły w projektach do UE.
Zapowiedź takich kroków, uderzających w te polskie gminy znalazła się już w wystąpieniach Komisarzy UE w czerwcu, m.in. wiceszefowej KE Very Jourovej. Jourova krytykowała wówczas polskie samorządy, a także prezydenta Dudę stwierdzając, że "zasmucające jest to, że we współczesnej Europie politycy na wysokich urzędach uderzają w mniejszości dla potencjalnych zysków politycznych”.
Wbrew obawom polityków, Polsce nie grożą jednak kolejne kary za "dyskryminację mniejszości". Musiałoby to bowiem oznaczać postępowanie Komisji z zarzutami konkretnej dyskryminacji, a samo ogłoszenie "stref wolnych od LGBT" to jeszcze za mało. Tym bardziej, że dwie z tych uchwał już zostały prawnie podważone.