Projekt nowelizacji przygotowali posłowie z zespołu do spraw regulacji rynku farmaceutycznego. Najważniejsze zmiany mają dotyczyć właścicieli aptek. W jednych rękach będą mogły być najwyżej cztery placówki. Kolejny pomysł dotyczy tego, gdzie mają działać apteki. - Chcemy, by działała zasada geografii, polegająca na wyznaczeniu obszaru, w którym apteka może działać bez konkurencji - tłumaczył przewodniczący Waldemar Buda, podczas posiedzenia parlamentarnego zespołu. Posłowie proponują, by na jedną aptekę przypadało 3 tys. mieszkańców. Jeśli w danym regionie aptek jest mniej, będzie obowiązywało kryterium "kilometrażowe" - nowej placówki nie będzie można otworzyć, jeśli w linii prostej w odległości 1 km funkcjonuje już inna.
Marek Tomków, wiceprezes Naczelnej Izby Aptekarskiej, tłumaczy nam, że zmiany prowadzą do tego, by chronić polskich aptekarzy. - Dziś ok. 60 proc. aptek jest w rękach międzynarodowych sieci: litewskich, izraelskich, należących do cypryjskich funduszy. Nie płacą one podatków dochodowych i jeśli pozwolimy na ich dalszą ekspansje, to ok. 2022 roku zniknie ostatnia indywidualna apteka - przestrzega Tomków. Czy jednak nie ucierpią na tym pacjenci? - Nie zamierzamy wojować ogniem i mieczem z już istniejącymi aptekami. Projekt ustawy ich nie obejmuje - wyjaśnia wiceprezes Naczelnej Izby Aptekarskiej.
Zobacz: Marcin Dubieniecki po długiej odsiadce odwiedził Martę i córeczki