Beata Szydło

i

Autor: Łukasz Gagulski Beata Szydło

Beata Szydło: Uknułam aferę taśmową z moimi kotami

2015-10-16 4:00

- To ciekawa opinia, że jestem pewna siebie. Spotykałam się też z opiniami, że właśnie pewna siebie nie jestem. Teraz będę musiała to jakoś zważyć. Czy jestem ponura? Zdaję sobie sprawę z tego, że powinnam się częściej uśmiechać. Wszyscy mi to mówią. Staram się. A co do startu z pozycji wygranego, to przewagę ma raczej pani Ewa Kopacz - mówi Beata Szydło w rozmowie z redaktorem naczelnym "Super Expressu" Sławomirem Jastrzębowskim.

"Super Express": - W poniedziałek debata z Ewą Kopacz. Boi się pani?

Beata Szydło: - Nie jestem strachliwa. Mam oczywiście poczucie odpowiedzialności i trzeba być do niej przygotowanym. Debata to jest wyzwanie i pierwszy raz będę brała w czymś takim udział. Staram się do niej przygotować przede wszystkim poprzez podróże po Polsce i spotkania z wyborcami. Zrobię wszystko, żeby w tej debacie dobrze wypaść. Nie będzie to łatwe, bo gram na wyjeździe. Skład dziennikarski jest bardzo wymagający, ale wierzę w ich profesjonalizm.

- Zwraca uwagę, że ten skład to osoby, które nie są postrzegane jak dziennikarze prawicowi. Nie są też postrzegani jako osoby bardzo pani przychylne.

- Mam nadzieję, że będąc profesjonalni, będą obiektywni. Natomiast, jak się chce być premierem Polski, trzeba stawiać czoło różnym wyzwaniom. Traktuję to jako jedno z takich wyzwań.

- Miała pani jakiś wpływ na to, by wziąć dziennikarza, do którego ma pani zaufanie?

- Wiem, że były takie próby podejmowane przez nasz sztab. Są takie warunki, jakie są. To już historia. Nie ma co wracać do tego, jakie warunki debaty zostały postawione. Teraz tak jak w sporcie trzeba się przygotować do meczu, który przed nami. Trzeba myśleć o taktyce przeciwnika i przygotować swoją strategię.

- "Super Express", chcąc pani pomóc - albo zaszkodzić - zebrał informacje od specjalistów na temat pani słabych i silnych stron. Psycholog społeczny prof. Zbigniew Nęcki mówi, że Szydło jest prostsza w ekspresji. Metoda "prosto z mostu" daje jej przewagę wśród zwykłych ludzi. Ale, zdaniem profesora, jest też pani bardziej zamknięta. I co pani na to?

- (śmiech) Przede wszystkim pozdrawiam pana profesora. Oczywiście, jak każdy polityk staram się pracować nad swoimi słabszymi stronami i wzmacniać swoje mocne strony.

- Teraz dr Wojciech Szalkiewicz, ekspert od wizerunku. "Startuje z pozycji wygranego. Liderka. Pewna siebie. Niezbyt medialna. Ponura". Przede wszystkim, czemu jest pani taka pewna siebie?

- To ciekawa opinia, że jestem pewna siebie. Spotykałam się też z opiniami, że właśnie pewna siebie nie jestem. Teraz będę musiała to jakoś zważyć. Czy jestem ponura? Zdaję sobie sprawę z tego, że powinnam się częściej uśmiechać. Wszyscy mi to mówią. Staram się. A co do startu z pozycji wygranego, to przewagę ma raczej pani Ewa Kopacz. Przecież ona już osiem lat bierze odpowiedzialność za to, co dzieje się w Polsce. To ona od ośmiu lat firmuje swoim nazwiskiem rządy PO-PSL. Powinna mieć w związku z powyższym doskonałą wiedzę na temat tego, co się w Polsce udało, a co nie. Może usłyszymy, co nie wyszło.

- Pewnie jej pani w tym pomoże...

- Przede wszystkim chcę pomóc wyborcom dokonać dobrego wyboru. A ten dobry wybór to PiS i Beata Szydło.

- Przygotowała pani jakieś triki, jakąś chorągiewkę pani wniesie?

- Kuchni nie mogę zdradzić.

- Wie pani, co były premier, pan Marcinkiewicz, sądzi o tym, czy będzie pani premierem?

- Na pewno twierdzi, że premierem nie będę.

- No tak. Mówi dokładnie "On, czyli Kaczyński, nie da tego stanowiska chyba nawet na chwilę. Od razu przejmie władzę, bo on do niej, tej władzy, od lat się szykuje". I co? Pani wygra Kaczyńskiemu wybory, a on wtedy powie, że zmienił zdanie?

- Kazimierz Marcinkiewicz ma głęboką traumę po swojej nieudanej próbie rządzenia. Mogę mu tylko przypomnieć, że stracił stanowisko premiera na własne życzenie, ponieważ nie realizował programu PiS. Rzecz polega na tym, że jak się startuje w wyborach, jest się wiceprezesem PiS i jest się na czele rządu tworzonego przez tę partię, to świętym obowiązkiem takiego premiera jest realizacja jej programu. Z panem Marcinkiewiczem różnimy się tym, że ja ten program będę realizować.

- Nie boi się pani, że Jarosław Kaczyński zmieni zdanie co do obsady stanowiska premiera?

- Jarosław Kaczyński to człowiek, który zawsze dotrzymuje słowa.

- Całkiem niedawno Jarosław Kaczyński powiedział, że jak będzie pani źle rządzić, to nie będzie pani premierem na cztery lata. Miałem wrażenie, że podciął tym pani skrzydła.

- (śmiech) Poważnie? Uważam, że nie warto koncentrować się w końcówce kampanii na tym, czy Beata Szydło będzie premierem, czy nie. Aby mogła zostać premierem, PiS musi wygrać, a zwycięstwo mogą dać nam tylko wyborcy.

- Załóżmy, że wygrywa PiS, a pani zostanie premierem. Skąd będę wiedział, że nastąpiła zmiana? Co zmieni się w życiu zwykłych ludzi?

- Będzie miał pan poczucie godnego życia i szacunku, będzie pan wiedział, że jak przyjdzie z ważną sprawą, to zostanie wysłuchany.

- Dokąd?

- Nawet do premier Beaty Szydło. W polityce potrzeba więcej obywatelskości, mówię o tym na wszystkich spotkaniach. Teraz rządzi ugrupowanie, które ma obywatelskość w nazwie, ale jest antyobywatelskie. My chcemy współrządzić razem z obywatelami. Z panem również, panie redaktorze.

- "Newsweek" napisał, że jesteście odpowiedzialni za aferę podsłuchową, wprawdzie nie było tam napisane, że to pani...

- Chyba trochę ja. Słyszałam, że jeden z senatorów PO chce, by mnie przesłuchać. Czy mogę w związku z tym zażartować?

- Bardzo dobrze, bo podobno jest pani ponura, więc obalimy kolejny stereotyp...

-Tak, uknułam aferę podsłuchową, razem z moimi kotami i psami.

- A co pani sądzi o tym, że autorem przytaczanego przez "Newsweek" raportu jest Roman Giertych, człowiek, który startuje do Senatu z cichym poparciem PO?

- To wszystko pokazuje, jakie jest podłoże artykułu "Newsweeka". Budzi to tysiące pytań, kiedy się weźmie pod uwagę, że mamy kampanię wyborczą, a pan Roman Giertych bierze w niej udział. Dla mnie nie ulega wątpliwości, że afera taśmowa musi być wyjaśniona. My przypomnieliśmy Polakom afery Platformy i PSL z ostatnich lat, zapraszamy do restauracji "Ewa & Przyjaciele" przy ulicy Miodowej w Warszawie.

- Ale czy w tej restauracji podsłuchują?

- Proszę przyjść, to się pan redaktor przekona.

- W menu są ośmiorniczki?

- Też. Aferę podsłuchową trzeba wyjaśniać, Platforma robi wszystko, żeby zamieść tę aferę pod dywan. To jest rzecz niebywała. Polskie państwo instytucjonalnie nie zdało egzaminu.

- Zaczniecie rządzić i natychmiast będą czyszczone stanowiska. To jest w sumie normalne, bo każda władza chce się otaczać swoimi ludźmi. Wyczyszczone zostanie m.in. publiczne radio, telewizja, spółki Skarbu Państwa. Pytanie, w jakim stylu i jak głęboko chcecie to robić, bo na Woronicza mówi się, że wiele osób chodzi już ze spakowanymi torbami?

- (śmiech). Przypomniał mi się dobry mem, w którym ktoś inny wyjeżdżał z Polski z torbami. Nie powiem kto.

- Śmiało, proszę powiedzieć.

- Pani premier z córką. Panie redaktorze - każda władza, która bierze odpowiedzialność za rządzenie państwem, powinna rozliczać się z obywatelami, jak rządziła, co zrobiła, czego nie zrobiła. Tego byśmy oczekiwali dziś od PO i PSL. Nie kolejnych obietnic czy otwierania niedokończonych budów. Byłoby lepiej, gdyby pani premier powiedziała Polakom, dlaczego budowa gazoportu wciąż nie została ukończona. Ludziom, którzy pracują przy budowie gazoportu, w dniu "otwarcia" nie pozwolono przyjść do pracy. Gdy usłyszeli, że budowa jest już zakończona, inwestycja oddana, nieźle się ubawili. W rzeczywistości nie ma mowy o tym, by inwestycja została zakończona. Na pewno, gdy obejmiemy rząd, będziemy chcieli pokazać Polakom, jaki jest prawdziwy stan polskiego państwa.

- To jeszcze tego nie wiecie?

- A pan wie? Wiemy tylko to, co znajduje się na tych taśmach, o tych ośmiorniczkach i innych rzeczach. Premier Kopacz nie mówi w kampanii, czego nie zrobiono, dlaczego tego nie zrobiono, jakie są problemy. Chociażby w sprawie imigrantów - nie wiemy do końca, na przyjęcie ilu tych ludzi premier się zgodziła. 8, 10, ja słyszałam nawet o 100 tysiącach.

- A czy wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego o chorobach roznoszonych przez imigrantów uważa pani za fortunną, czy nie?

- Jarosław Kaczyński zwrócił uwagę na ważną rzecz. Polacy boją się przyjęcia imigrantów. Jesteśmy do tego nieprzygotowani również od strony zabezpieczenia medycznego. To nie są rzeczy, o których się nie mówi. Raporty ukazują się również w innych państwach europejskich. Także one nie są przygotowane do przyjęcia imigrantów, my nie jesteśmy przygotowani z całą pewnością. Mówimy wyraźnie: bezpieczeństwo polskich obywateli jest sprawą nadrzędną. Chcemy zaangażować się w pomoc humanitarną, chcemy przeznaczyć na to pieniądze. Tam, gdzie ludzie potrzebują pomocy, trzeba im pomóc, ale nie może być to kosztem naszych obywateli.

- Ale nie boicie się ludzi, którzy chcą zamieszkać w Polsce, islamu?

- Obawy Polaków nie są bezpodstawne. Życie, a także przykłady z innych krajów europejskich pokazują, że to może być bardzo poważny problem. W tej chwili rzecz polega na tym, że ludzie ci wcale nie chcą zostawać w Polsce, znamy przykład rodziny, która miała tu już zapewnioną pracę, ale i tak wyjechała. Natomiast te państwa, które tak ochoczo chciały przyjmować uchodźców, zorientowały się, co się dzieje, i - jak Niemcy - zamykają dla nich swoje granice. Problem będzie narastał i nie będzie rozwiązany, dopóki przywódcy UE nie odbędą męskiej rozmowy i nie znajdą realnego wyjścia z tej sytuacji.

- Dziękuję bardzo, muszę powiedzieć, że nie była pani ponura.

- To dzięki panu, panie redaktorze.

Zobacz: Miller prosto z lewej: Córeczka mamusi