... Ponadto, jeżeli coś ma działać sprawnie, muszą się znaleźć na to pieniądze. Opłata audiowizualna jest dobrym pomysłem, ale musi być ona egzekwowana w rozsądny sposób. Bo danina dołączona do rachunku za prąd wzbudza w Polakach wściekłość. Przecież nie każdy, kto korzysta z prądu, ogląda telewizję czy słucha radia, ale płacić będzie trzeba. Kiedy to nastąpi - nie wiadomo. Na przepisy zawarte w ustawie musi się zgodzić Komisja Europejska. Oznacza to, że póki co Polacy mogą spać spokojnie i opłata za media nie zacznie obowiązywać od 2017 roku.
Dziwi mnie, że minister Krzysztof Czabański nie przewidział tego, że organy unijne muszą wiedzieć, jakie zmiany wprowadza rząd PiS. Miejmy nadzieję, że nie będziemy świadkami kolejnej telenoweli z Komisją Europejską. A flagowy pomysł PiS z wprowadzeniem opłaty audiowizualnej może się przeciągać w nieskończoność. Na razie musi wystarczyć projekt pomostowy, który wejdzie w miejsce tzw. małej ustawy medialnej z grudnia 2015 roku.
Załóżmy, że PiS uda się przekonać instytucje unijne i w Polsce będzie obowiązywała opłata audiowizualna. Co wtedy? Na pewno TVP i Polskie Radio będą miały więcej pieniędzy na realizację misji. Tylko co to jest misja? Dla każdej partii misja oznacza co innego. Jeżeli mają to być prawdziwe media narodowe, każdy powinien znaleźć tam coś dla siebie. Jeżeli media publiczne nastawią się na przekaz partii rządzącej, niech lepiej zmienią przymiotnik z publiczne na rządowe. Wtedy każdy będzie miał jasność. Wygrywa PiS - media rządowe pokazują świat wg PiS i analogicznie w przypadku innych partii, które pokonają swoich konkurentów w wyborach parlamentarnych. Najlepszym rozwiązaniem byłoby, żeby każda partia miała swój publiczny kanał telewizyjny i radiowy. Wtedy wyniki badań oglądalności czy słuchalności pokazywałyby, które ugrupowanie cieszy się największym poparciem wśród audytorium. Drodzy politycy, rozważcie tę opcję. Naprawdę warto.
ZOBACZ: Kaczyński już zdecydował, że Kurski pozostanie szefem TVP?