Pierwsze pytanie prowadzącej dotyczyło ciszy informacyjnej, która nagle zapadła na froncie wojny. Przez nią niewiele wiadomo o sytuacji na poszczególnych kierunkach konfliktu zbrojnego. - W jakim jesteśmy teraz punkcie - pytała Alina Makarczuk. - Przede wszystkim musimy zwrócić uwagę na fakt, że pogoda nie sprzyja prowadzeniu głębokich akcji ofensywnych. W większości terytoriów Ukrainy obecnie mamy do czynienia z błotem. Ten ciężki sprzęt nie ma komfortowych warunków do pracy. Możemy zaobserwować pewną stagnację frontu. Natomiast jednostki, które zostały przerzucone po wyzwoleniu prawobrzeżnej części obwodu chersońskiego zostaną przerzucone na inne kierunki. Więc spodziewam się jakichś innych kierunkach. Na jakich, to zobaczymy - oświadczył ekspert.
- Wiadomo jednak, że sytuacja na wschodzie jest dosyć ciężka - podkreślił Wypatrowicz. - Chodzi mi przede wszystkim o okolice Bachmutu. Jeden ze znajomych z Ukrainy powiedział mi, że jest tam maszynka do mielenia mięsa. Jest tam dużo oddziałów, które zostały świeżo zmobilizowane. Rosjanie starają się za ich pomocą prowadzić trochę wojnę, która przypomina pierwszą wojnę światową. Mamy też informację o tym, że siły zmobilizowane nie są zbyt mocne. Do tego ich wyposażenie i działanie w zimę nie stoi na jakimś świetnym poziomie. Więc miejmy nadzieję, że Ukraińcy nie zaprzestaną na tych kontruderzeniach i pójdą dalej, bo są szanse, żeby w tym momencie Rosjan pobić - mówił autor Raportu Wojennego na Twitterze.
- Mimo złych warunków na froncie, wszyscy wojskowi, z którymi rozmawiam, są przekonani, że do końca roku będzie jeszcze jedno wielkie zwycięstwo Ukrainy. Może nie będzie to takie miasto, jak Chersoń, bo to było jedyne przejęte przez Rosję miasto obwodowe. Jeśli miałby pan obstawiać, co to będzie, to co by pan wskazał? - zapytała się prowadząca eksperta z redakcji Defence24. - Czy może jest pan sceptykiem? - dodała Makarczuk. - Tutaj wiele będzie zależeć od tego, gdzie Rosjanie wzmocnią swoje siły wykorzystywane do kontruderzeń. Miejmy świadomość, że Ukraińcy mając dane wywiadowcze są przygotowani tam, gdzie te pozycje rosyjskie są w najgorszym stanie - zaczął Bartomiej Wypatrowicz i wskazał na nieprzewidywalność pola walki.
- Ciężko w tym momencie wyrokować, bo wiele może zależeć od tego, na jakim odcinku Rosjanie po prostu się posypią. Patrząc w tym momencie na sytuację, to widać, że rosyjska kołdra jest za krótka. W momencie, gdy Rosjanie przykrywają sobie klatkę piersiową, to odkrywają stopy i na odwrót. Ja nadal sądzę, że skupiać się należy na atakach na Swatowe niż w Melitopo i okolice, ale czas pokaże - ocenił Wypatrowicz.
Alina Makarczuk poruszyła więc kolejny temat dotyczący działań wojennych. - Po co Rosjanie okupują się na północy Krymu? - zapytała się dziennikarka. - Ciężko stwierdzić tak naprawdę. Czy jest to jakieś przygotowanie pod obronę Krymu? Nie wiem. Czy Rosjanie już na tyle przestraszyli się sił zbrojnych Ukrainy? Nie wiem. Jedno jest pewne, że Krym jest ważny dla Federacji Rosyjskiej z punktu widzenia propagandowego. I akurat utrata Krymu to dla Rosjan byłby wielki cios. Więc nie dziwi czemu te fortyfikacje są tam budowane i te umocnienia oraz okopy. Ale są one także budowane w Melitopolu czy obwodzie biełgorodzkim. Dlaczego? Tutaj możemy się tylko domyślać. Natomiast nie ma jednoznacznej odpowiedzi - mówił Bartłomiej Wypatrowicz.