"Super Express": - 1 lipca wejdą w życie zmiany w Kodeksie postępowania karnego, które mają utrudnić, a podobno nawet uniemożliwić wykorzystywanie w śledztwie i procesach dowodów zdobytych nielegalnie.
Barbara Piwnik: - 1 lipca wejdzie w życie więcej przepisów, które powinny nas niepokoić. W przypadku tych owoców zatrutego drzewa można powiedzieć dwie rzeczy. Pierwszą, że nie można popadać w pesymizm, mówiąc, że to sparaliżuje postępowania karne lub śledztwa i przestępcy będą chodzili wolni. I od razu drugą, że jest z tą nowelizacją duży problem, bo jest nieprecyzyjna i pozostawia duży, może zbyt duży margines do interpretacji danych dowodów.
- Prawnicy zawsze podkreślali, że prawo powinno być precyzyjne.
- Powinno. Zapisy prawa są u nas jednak nieprecyzyjne, a dodatkowo te różne przepisy zbyt często się zmieniają. Za dużo mamy zapisów o "szczególnych okolicznościach", "wyjątkowych" itp. I tak też jest z tym zakazem wykorzystania materiałów zdobytych nielegalnie na potrzeby postępowania karnego. Praktyka pokaże, jakie będą skutki tych zmian.
- To znaczy?
- Dowody, które pojawią się w procesie karnym, będą podlegały ocenie - czy zdobyto je nielegalnie, a jeżeli tak, to czy zdobyto je na potrzeby śledztwa? To będzie oceniane. Mogą się przecież pojawić nagrania, które powstały dla innych celów niż postępowanie karne, ale złamano przy tej okazji przepisy. I ktoś chce wykorzystać to w procesie karnym. Co wtedy? A co, kiedy przy zdobywaniu nagrań do sprawy rozwodowej zarejestruje się przestępstwo? To jest niejasne. Nie można jednoznacznie stwierdzić, jak będzie z tego rodzaju dowodami w sądzie.
- Przeciętny człowiek zadaje sobie pytanie, czy dowodami będą mogły być nagrania z afery taśmowej. Czy ewentualne przestępstwa polityków i urzędników, zarejestrowane ewidentnie nielegalnie, w wyniku zmian w k.p.k. nie będą miały znaczenia?
- Trudno już teraz odpowiedzieć na to pytanie. Najpierw musielibyśmy bowiem wiedzieć, kto i dlaczego nagrywał. Mogłoby się okazać, że któraś z osób związanych z tymi nagrywającymi kelnerami była też związana z którąś ze służb. Albo rzecz jeszcze bardziej prozaiczna - któraś z osób związanych z nagrywającymi, a może nawet sam nagrywany, wiedziała o nagraniach lub prowokowała jakieś sytuacje w celu postawienia później jakichś zarzutów karnych? To może wykluczyć te nagrania jako dowody i sprawy nie będzie. Nowe przepisy są sformułowane tak, że pozostawiają pewną dowolność co do interpretacji.
Sprawdź: Wiktor Świetlik: Najmilej bić swoich