Mirosław Skowron

i

Autor: Anna Garwolińska Mirosław Skowron Redaktor działu Opinie Super Exrpessu

Mirosław Skowron: Ballada o "psuciu państwa"

2018-03-29 4:00

Wypowiedzi wicepremier Szydło i prezesa Kaczyńskiego kazały mediom wrócić do dyskusji o tym, czy ministrowie i wiceministrowie rządu zarabiają za mało. Wejdźmy w szczegóły. Zarabiają od ok. 8 do 18 tys. zł. Czy zarabiają za mało? Nie wiem. Czy w Polsce, czyli w kraju, w którym najczęściej pensja "na rękę" wynosi nieco ponad 1500 zł to naprawdę mało? Może i mało, a może i nie?  

Pani Szydło podkreśla, że sięgające 75 tys. zł nagrody należały się za ciężką pracę. Ta praca to wypełnianie wyborczych obietnic. Czy za to, że politycy wypełniają obietnice wyborcze, powinna być dodatkowa nagroda, czy tylko taka, że wybiera się ich ponownie? W kraju, w którym - jeszcze raz przypomnę, najczęściej wypłacana pensja "na rękę" wynosi nieco ponad 1500 zł?

Wiceminister pracy Bartosz Marczuk podkreśla, nie pierwszy raz, że sporo stracił, przechodząc z rynku prywatnego do ministerstwa. I uważa, że politycy powinni zarabiać więcej. OK, ale ile jest to więcej? Chciałem zapytać, ale wiceminister nie odważył się o tym z nami rozmawiać. Choć kiedy chwaliliśmy program 500 plus (realizował go bardzo dobrze, oddajmy mu to), to rozmawiał z nami chętnie.

Wiceminister zdążył się jednak wypowiedzieć dla redaktora Piaseckiego z Radia Zet. I powiedział, że zarabiał na wolnym rynku ok. 16 tys. zł, a w ministerstwie zarabia 8 tys. zł.

Hm, jeżeli w Polsce przejście na stanowisko ministerialne oznacza tylko dwukrotną obniżkę płacy w porównaniu z tym, co dany ekspert wyciąga na rynku prywatnym, to muszę powiedzieć, że jest całkiem nieźle. Porównując to z cywilizowanymi krajami, oznaczałoby to, że jest u nas lepiej niż w USA, Wielkiej Brytanii czy Niemczech. Taki Rex Tillerson zarabiał na wolnym rynku 24 mln dolarów rocznie. Kiedy został sekretarzem stanu, zarabiał nieco ponad 200 tys. dolarów rocznie.

Panie ministrze Marczuk, jakkolwiek by liczyć. No jakkolwiek by liczyć, tracił na tym znacznie więcej niż pan! A jęczał jakby mniej.

I miało to miejsce w kraju, w którym najczęściej wypłacana pensja wynosi jednak więcej niż 1500 zł "na rękę".

Zaciekawiło mnie jednak co innego. Po wypowiedzi premier Szydło (tej "się należało") wiceminister Marczuk napisał zachwycony: "brawo, pani premier, ktoś wreszcie z otwartą przyłbicą mówi, że słabe wynagradzanie członków rządu to psucie państwa".

Nie jestem złośliwy, ale ktoś złośliwy mógłby zapytać, czy premier Morawiecki, pozostawiając dzisiejsze pensje w rządzie, a dodatkowo likwidując nagrody, w opinii wiceministra Marczuka "psuje państwo"? I czy wiceminister powinien wspierać premiera, którego działania w jego opinii to państwo psują?

Zobacz: Sławomir Jastrzębowski: Siemanko, ziomuś