Awantura Jacka Protasiewicza na lotnisku. Nie będzie Niemiec pluł nam w twarz

2014-02-27 20:34

Niemiecki "Bild" twierdzi, że pijany europoseł PO i jednocześnie wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego Jacek Protasiewicz miał zwymyślać obsługę portu lotniczego we Frankfurcie nad Menem i krzyczeć "Heil Hitler!". Wersja posła jest nieco inna. Wino co prawda wypił, ale nie był pijany.

"Cała awantura wzięła się z faktu, że wziąłem wózek od mężczyzny, który zbierał je z całego lotniska i łączył. Jemu to się nie spodobało i poszedł do celników" - tłumaczył Protasiewicz.

Potem agresywny niemiecki celnik miał zwrócić się do niego strasznym niemieckim słowem "Raus" i coś w panu pośle pękło, bo przed oczami od razu stanęło mu Auschwitz. Tą refleksją miał podzielić się z Niemcem i zaczął się kocioł. Jak było naprawdę, trudno w tej chwili orzec. Mamy słowo przeciwko słowu.

Zobacz: Protasiewicz POKAZAŁ WIDEO z lotniska: Co jest na NAGRANIU - dowód winy czy prowokacji

Cóż, jednym wszystko kojarzy się z seksem, innym z wojną i okupacją. Do tego drugiego gatunku ludzi należy, jak się okazuje, prominentny działacz PO. Zwykłe polecenie w języku niemieckim wywołuje w nim całą serię dramatycznych asocjacji i poczucie, że ktoś tu polskiemu europarlamentarzyście z paszportem dyplomatycznym szykuje kolejny Holocaust.

W ogóle nasi politycy najwyraźniej mają pecha do Niemców. Pamiętamy, jak kilka lat temu były polityk Platformy Jan Maria Rokita stał się ofiarą, jak sam to określił, niechęci do Polaków.

W 2009 roku został wyprowadzony w kajdankach z samolotu relacji Monachium-Kraków po tym, jak odmówił zapięcia pasów i wszczął awanturę. On sam tłumaczył, że stewardesa niszczyła mu płaszcz i stanął w jego obronie.

Patrz: Śmiech na sali! Protasiewicz tłumaczy się w Europarlamencie, a parlamentarzyści grają na tablecie, rozmawiają i ziewają! WIDEO

Zastanawia mnie, czy to wina pogromowej atmosfery, która do dziś rzekomo panuje w Niemczech, czy naszych polityków, którzy wychowani w duchu gomułkowszczyzny i jej genetycznej nienawiści do Niemiec widzą w nich i ich służbach porządkowych wyłącznie spadkobierców Gestapo i SS. Mam jakieś niejasne wrażenie, że chyba chodzi o to drugie. Szczególnie dziwi, że chodzi o byłych i obecnych polityków PO. Niby tacy otwarci na świat, a dalej żyją wojennymi resentymentami. Prawie jak PiS, choć do tego woleliby się nie przyznawać.