- Powiedziałem mu tylko, że narusza immunitet dyplomatyczny. A on oddając mi dokument powiedział "raus". Zapytałem więc, czy tak się zwraca urzędnik do obywatela. Powiedziałem mu też, żeby się powstrzymał i odwiedził Auschwitz, bo tam Niemcy nadużywali słowa "raus". I wtedy zaczęła się awantura - tłumaczył się Protasiewicz.
Na zachowanie Protasiewicza poskarzył się jeden z pracowników lotniska. Podobno Prtasiewicz przeszkadzał mu w wykonywaniu pracy - wyciągnął sobie wózek spośród ciągniętych przez pracownika lotniska.
- Mam do siebie pretensje o to, że puściły mi nerwy, wtedy gdy mówiłem, że celnik powinien pojechać do Auschwitz i przestać krzyczeć "raus". Przy czym, żeby było jasne, stałem z bagażami, a to on mnie popychał, nie dałem się popychać, ale fizycznie nie reagowałem na jego zachowanie - mówił Protasiewicz.