Jak zauważył ekspert, w cyberprzestrzeni już został podniesiony stopień alarmowy do trzeciego. - To świadczy o tym, że są potwierdzone wiarygodne informacje o tym, iż może być zaatakowana infrastruktura, która opiera się na cyberprzestrzeni i mogą być zaatakowane obiekty, strony rządowe, które mogą wpływać na destabilizację i funkcjonowanie organów państwowych - tłumaczył Andrzej Mroczek.
- Drugi aspekt to forma klasyczna, która może przybierać na sile w kontekście tego, jak będzie się rozwijała sytuacja podczas wojny Rosji z Ukrainą. W mojej ocenie, analizując profil psychologiczny Władimira Putina i również wysuwanych ostrzeżeń i gróźb w stosunku do Polski, można spodziewać się w niedalekiej przyszłości różnego rodzaju aktów o charakterze dywersyjnym, terrorystycznym, które będą inspirowane - mówimy tu o terroryzmie państwowym - przez rząd Federacji Rosyjskiej, a wykonawcami mogą być osoby, które zostaną do tego przeszkolone, które mogą już funkcjonować na terenie Polski i przygotowywać się do destabilizacji poprzez użycie różnych środków, od tych klasycznych, jak materiały wybuchowe, po różnego rodzaju środki niekonwencjonalne. Tu mam na myśli przede wszystkim broń biologiczną, czy broń chemiczną - ostrzegał specjalista.
Działania pod inną flagą
Ekspert tłumaczył, że "to wszystko może przybierać taką formę, że te działania mogą być organizowane pod inną flagą". - Mogą to robić osoby, które nie są bezpośrednio, tak wizualnie związane z rządem Federacji Rosyjskiej, ale w jakiś sposób współpracujące z obsługującym oficerem czy GRU, czy wywiadem zagranicznym. Intencją rządu Rosji może być też to, aby na pierwszy rzut oka społeczeństwo polskie obwiniało za to Ukraińców, którzy są uchodźcami i funkcjonują na terenie Polski. Tak, aby poróżnić te dwa narody, co będzie miało wymierny skutek w postaci niepokoi społecznych przede wszystkim Polaków, którzy będą się buntowali przeciwko Ukraińcom - wyjaśnił.
- Choć na pewno środki masowego przekazu będą nas informowały o tym, że nie stoją za tym zamachem Ukraińcy, to jednak część naszego społeczeństwa, na pewno się taka znajdzie, będzie myślała płytko i zawierzy propagandzie rosyjskiej - mówił Andrzej Mroczek.
Jak wskazał specjalista, "w niedalekiej perspektywie wszystko będzie uzależnione od tego, jak będzie się rozwijała sytuacja w tych relacjach bezpośrednich pomiędzy Rosją a Ukrainą i jak również będzie dalsze zaangażowanie Polski i innych krajów w wojnę pomiędzy tymi dwoma państwami".
ZOBACZ TAKŻE: Ukraina o „terroryzmie nuklearnym”. Rosjanie w Czarnobylu i Enerhodarze