Nie od dziś wiadomo, że ludzie z otoczenia prezesa czasem zajmują się jego kotami (prezes ma w domu dwa koty, jednego dokarmia). Na łamach „Super Expressu” także pokazywaliśmy, jak ochroniarze taszczą choćby żwirek dla milusińskich Kaczyńskiego. W mediach zaś pojawiały się informacje jakoby asystenci polityka kupowali karmę dla prezesowskich futrzaków. Czy Fogiel również para się tym zajęciem?
To fake news połowiczny. Temu kotu (prezesa - przyp.) nie kupuję karmy, kupuję karmę dwóm kotom, które się do mnie przypałętały do domu. Byłbym chyba złym człowiekiem, gdybym kazał im się samemu wyżywić
– wyznał asystent Kaczyńskiego w programie „Wywiad z chuliganem”, który był wyemitowany w „Radiu Poznań”. Jak więc wygląda praca u boku jednego z najważniejszych polityków w kraju, skoro już wiemy, że kupnem kocich chrupek Fogiel się nie zajmuje? - Ilość interwencji, korespondencji, która wpływa do normalnego posła to kilkaset w ciągu roku. My kiedyś zrobiliśmy podsumowanie roczne, ile próśb, czy listów wpływa do Jarosława Kaczyńskiego. Wyszło nam, że to ok. 30-35 tys. rocznie. Nie jest to więc lekki kawałek chleba. Oprócz tego Jarosław Kaczyński podchodzi do tego poważnie (…) i stara się w miarę możliwości zapoznawać z korespondencją – twierdzi dyrektor biura. Nie ukrywa też swego podziwu dla swojego szefa.
- W polskiej polityce jest Jarosław Kaczyński a potem długo długo nikt. To człowiek, którego już wiele razy składano do politycznego grobu, a jednak ciągle potrafił się odbudować i zdobyć władzę (…) nie jest tak, że nie ma takiego drugiego polityka jak Jarosław Kaczyński, to jest ich nie wielu, którzy tak dobrze rozumieją, jak funkcjonuje państwo. Potrafiąc przewidzieć, że jak naciśniemy przycisk w jednym miejscu, to za kilka miesięcy w zupełnie innym miejscu wydarzy się coś konkretnego. Siłą Jarosława Kaczyńskiego jest umiejętność postrzegania państwa jako całości – stwierdził.
Radosław Fogiel oprócz pracy przy Nowogrodzkiej jest też radnym sejmiku mazowieckiego. Prywatnie zaś jest wielkim fanem ciężkich brzmień. - Zawsze byłem upośledzony muzycznie i lekcje muzyki były traumatycznym przeżyciem. Muzyka metalowa jakoś trafiła w moje drewniane ucho w okolicach końca podstawówki i początków liceum.