„Polska kultura traci każdego dnia miliony złotych na rzecz wielkich, ponadnarodowych korporacji” – czytamy w manifeście podpisanym m.in. przez Marka Kościkiewicza (60 l.), Urszulę Dudziak (76 l.), Piotr Rubika (51 l.) czy Jana Pospieszalskiego (64 l.). – Postulaty są słuszne. Zarabiają na nas, a my jako artyści tracimy – powiedział „Super Expressowi” Pospieszalski.
– Autorem i twórcą może być każdy użytkownik, bo każdy ma prawo tworzyć w sieci – podkreśla Kościkiewicz, muzyk i założyciel De Mono. – Internauci nie stracą, nie będzie karania za podawanie linków i działalność niekomercyjną w sieci. Chodzi o to, żeby dostrzegać rolę twórcy. Portal musi być zaangażowany w ochronę praw, a autorzy muszą być należycie wynagradzani za pracę – dodaje.
Co ma się zmienić? Strony internetowe będą miały obowiązek sprawdzania treści, które publikują. Zaś platformy informacyjne, które pokazują nam nagłówki w sieci, będą płaciły autorom za wykorzystywanie treści.
„Muzycy, aktorzy, pisarze, dziennikarze, sektor audiowizualny będą mieli prawo do godziwego wynagrodzenia także od internetowych gigantów” – tak o dyrektywie pisał Antonio Tajani (66 l.), przewodniczący Parlamentu Europejskiego. Teraz wiadomo, że unijni urzędnicy dogadali się w sprawie zmian. Nowe przepisy zatwierdzono w środę, ale kluczowe będzie głosowanie w PE.
Dyrektywa, do tej pory wywołała sporo kontrowersji. Polska wyraziła sprzeciw. „Niejasność pojęć i terminów (…) będzie powodowała niepewność dla wielu zainteresowanych stron” – czytamy w oświadczeniu ministerstwa kultury. Sęk w tym, że zupełnie innego zdania są… polscy twórcy!