- Najpierw zalewały nas ziemniaki i kapusta z Rosji, teraz rynek zarzucony jest przez ogórki, a za chwilę będą przyjeżdżały tanie rosyjskie pomidory - nie ma co do tego złudzeń Michał Kołodziejczak, prezes AgroUnii.
Produkty z Rosji sprzedawane jako krajowe
Co gorsza, jak twierdzi, wiele z tych produktów kupujemy nieświadomie jako polskie, bo nie ma kontroli nad ich przepływem. - Czy ktoś widział w supermarkecie, że ogórki są z Rosji, choć jest obowiązek informowania klienta o kraju pochodzenia? - pyta. - Nie. To właśnie znaczy, że te rosyjskie produkty po przekroczeniu naszej granicy stają się już polskie - przekonuje Kołodziejczak. Prezes AgroUnii twierdzi, że istnieją firmy, które wyspecjalizowały się w sprowadzaniu produktów rolnych z Rosji i prowadzą jednocześnie fikcyjne gospodarstwa. Po przekroczeniu polskiej granicy rosyjskie dokumenty produktów "giną", a na rynek są wprowadzane jako te, które urosły w polskich gospodarstwach. - Skala tego zjawiska jest ogromna - przekonuje.
Ardanowski: Trzeba wprowadzić embargo
Oburzenia nie kryje w tej sprawie także były minister rolnictwa, Jan Ardanowski z PiS: - Wojna na Ukrainie otworzyła oczy największym niedowiarkom. Powinniśmy być konsekwentni i oprócz tego, że odcinamy się od węglowodorów rosyjskich, tak samo musimy się odciąć ze wszystkimi produktami pochodzącymi z Rosji - mówi nam oburzony. Wg niego embargiem powinny być objęte wszystkie warzywa pochodzące z Rosji. - Muszą być podjęte działania, które mocno uderzą w dochody Rosji, czyli również import produktów musi być wstrzymany - przekonuje. W tej sprawie, jego zdaniem, powinno obowiązywać wspólne stanowisko całej Unii. Ale polski rząd nie musi tu oglądać się na inne kraje.