Aneks do raportu Macierewicza. Prof. Andrzej Zybertowicz: Bliskie związki prezydenta z WSI?

aczyński miał zastrzeżenia do aneksu, a potem Trybunał orzekł, że publikacja aneksu będzie możliwa po anonimizacji pewnych danych. Taka publikacja byłaby więc możliwa, gdyby chciał to zrobić Bronisław Komorowski. Powstaje pytanie, czy nie jest to kolejny kamyk potwierdzający tezę o bliskich związkach prezydenta z WSI.

"Super Express": - "Wprost" poswięcił dużą część ostatniego numeru materiałom, które posłużyły do stworzenia aneksu do raportu z weryfikacji WSI. Jak pan odbiera tę publikację?

Prof. Andrzej Zybertowicz: - Nie zdążyłem jeszcze przeczytać całości. Ale ta publikacja, podobnie jak wcześniejsze taśmy afery podsłuchowej, po raz kolejny odsłania kompletną nieudolność tajnych służb ekipy Tuska.

- Dlaczego?

- Podobno od siedmiu lat jakieś tajne materiały były gdzieś w obiegu, podobno miała je jakaś grupa osób. Tajne służby są od tego, żeby je przejąć, a zamiast tego lądują one w mediach. Służby nie monitorują kluczowych obszarów, takich jak właśnie ochrona obiegu tajnych informacji.

- "Wprost" twierdzi, że materiały te wyciekły już w 2007 roku. Dlaczego więc dopiero teraz pojawiły się w mediach?

- To osobna sprawa, czy one wyciekły właśnie wtedy. Pamiętajmy, że w 2008 roku w wyniku wątpliwej prawnie nocnej operacji Służby Kontrwywiadu Wojskowego przejęto materiały, które pozostawały w dyspozycji komisji weryfikacyjnej WSI. Od członków komisji, którzy wtedy pracowali, wiem, że przejęcie nastąpiło niezgodnie z procedurami przekazywania tajnych materiałów. Wtedy powstało okienko logistyczno-prawne i można było wyprowadzać lub kopiować materiały.

Zobacz: Ściśle tajne akta Macierewicza w rękach "Wprost"! Prezydent Komorowski kontaktował się z handlarzami bronią?!

- Aneks do raportu w sprawie weryfikacji WSI nadal jest tajny. Najpierw Lech Kaczyński nie chciał go opublikować, potem jego następca, Bronisław Komorowski, również tego nie zrobił...

- Było orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego, które wiązało ręce Lechowi Kaczyńskiemu. Kaczyński miał zastrzeżenia do aneksu, a potem Trybunał orzekł, że publikacja aneksu będzie możliwa po anonimizacji pewnych danych. Taka publikacja byłaby więc możliwa, gdyby chciał to zrobić Bronisław Komorowski. Powstaje pytanie, czy nie jest to kolejny kamyk potwierdzający tezę o bliskich związkach prezydenta z WSI. Interesujące jest odpalenie tych materiałów teraz, a nie w czasie kampanii wyborczej w przyszłym roku.

- W ten sposób media mają czas na dokładne prześwietlenie tej sprawy.

- Ale za rok to będzie formuła odgrzewanego kotleta. Może się okazać, że w kampanii wyborczej po raz kolejny nie zostaną naświetlone fragmenty życiorysu Komorowskiego, które wskazywałyby, że nie jest suwerenny jako podmiot polskiej polityki, tylko ma zobowiązania wobec jakichś grup interesów.

- Wojciech Sumliński twierdzi, że publikacja "Wprost" jest próbą kontrolowanego zdetonowania bomby i przekierowania detonacji na komisję weryfikacyjną. To pan ma na myśli?

- To jest zgodne z moją interpretacją, ale jeszcze raz powtarzam, że muszę dopiero przeanalizować, co dokładnie "Wprost" napisał. Problem jest jednak poważniejszy. Wokół życiorysu Bronisława Komorowskiego, zanim został prezydentem, narosło mnóstwo wątpliwości, które powinny być wyjaśnione. Boję się, że w kolejną kampanię prezydencką wejdziemy bez wyjaśnienia tych wątpliwości.

- "Wprost" wyświadczył przysługę Komorowskiemu, jak chce Wojciech Sumliński?

- Możliwe, że tak jest.

- Ale opublikowane materiały raczej nie stawiają prezydenta Komorowskiego w korzystnym świetle.

- Skoro odzew medialny wokół tej sprawy jest tak mały, to znaczy, że kluczowym graczom nie służą te materiały. Ale może ludzie są na urlopach i potrzeba kilku dni, żeby zapoznali się z obszerną publikacją tygodnika. Jeśli to będzie przemilczane, to będzie znaczyło, że materiały są zagrożeniem dla Komorowskiego.

ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail