- „Super Express”: - Odpaliliście nowe taśmy, o których jest bardzo głośno. Mowa o „obyczajówce”.
- Andrzej Stankiewicz: -Plotki dotyczące tego wątku krążyły od jakiegoś czasu. Było o ty głośno. Chcieliśmy to wszystko odpowiednio uzupełnić – poznać jak wyglądała prawda.
- O co konkretnie chodzi, jakie nazwiska pojawiają się przy okazji tej afery?
- Jak się to wszystko czyta to ta knajpa jawi się jako wszechświat, gdzie ludzie dobijali targów. Spotykali się prywatnie, służbowo i uprawiali seks i to najróżniejszych rodzajów. więc legendy o tym, że są seks taśmy Sowy krążą od kiedy afera wybuchła. Część historii się potwierdza. Mówię o zamożnej pani z pewnym lobbystą.
- Czyli o kim?
– Nie mogę niestety podać nazwisk, ani osób, sprowadzanych do lokalu, ani ludzi, którzy te dziewczyny sprowadzały. Można jedynie powiedzieć, że chodzi o bardzo znane nazwiska, o których mówiło się sporo w kuluarach. Przecieki można było usłyszeć wcześniej może dlatego, że część akt ujawnił Zbigniew Stonoga.
- I zeznania te się potwierdziły, czy też pozostały jako „pomysły” znanego biznesmena skandalisty?
- To co my zrobiliśmy to po prostu zweryfikowaliśmy te historie. Sprawdziliśmy zeznania, z których dowiedzieliśmy się, iż był tam uprawiany seks. Wyjaśniamy to, co ujawnili kelnerzy. Nie ma nagrań wideo, mamy do czynienia z plikami audio. Krążyły słuchy, że były tam zainstalowane kamery. To nieprawda. Ważnym aspektem było to, aby sprawdzić, czy ludzie nie byli szantażowani. Jak ktoś spotyka się prywatnie to jest jego sprawa.
– Prywatna, jednak szantaż może mieć miejsce?
- Jednak tu uznaliśmy, że pewne rzeczy nie maja wpływu na to jak działa państwo. Jednak najbardziej delikatna historia dotyczyła urzędnika, który się tam spotykał z paniami. W tym zakresie szukaliśmy jakiegoś przełożenia, śladu, czy był szantażowany.
- I do jakich wniosków udało się dotrzeć?
- Marek Falenta próbował go zmusić do zakupu spółki, która przeżywała problemy. Nie doszło do tego. Zakładaliśmy, że gdyby Falencie się udało to byśmy ujawnili to nazwisko. Taśma, o której cały czas mówię nie wpłynęła na losy państwa, więc ujawnienia danych ministra nie ma sensu. Gorzej gdyby wspomniany polityk kupił te firmę od Falenty w imieniu państwa. Wówczas na pewno trzeba by było opublikować dane.
-Nie jest to według pana trochę słabe, ze w tym wszystkim nie skupiamy się na rzeczach ważniejszych a na obyczajówce i na tym, kto z kim się spotyka, romansuje?
- I tak i nie. Postawiliśmy sobie za cel rozstrzygnięcie wszystkich plotek, które pojawiały się w domenie publicznej przez ostatnie lata w oparciu o akta. Zarzut, że znajdują się tam seks taśmy pojawił się bardzo szybko. Nie publikowaliśmy tego z wielką frajdą. Nie sugerujemy nic. Nie chcieliśmy tym epatować a po prostu pewne rzeczy rozstrzygnąć. To co nam się udało potwierdzić potwierdziliśmy. Osobiście wole pisać o taśmach polityków, ale co mam poradzić na to, że sporo ludzi przychodziło tam nie tylko po to, aby rozmawiać o polityce?
- No właśnie. Czy nie lepiej byłoby skupić się wyłącznie na tym wątku?
- Nie moja winą jest, że ktoś wpadł na pomysł, aby uprawiać tam seks. W rozmaitych zeznaniach kelnerów wybrzmiewa, że Falenta chciał szantażować ludzi tym co zostało nagrane. Na szczęście taśmy wideo były plotka. Jak pan widzi nie sprawdziła się ta pogłoska. Bez zbędnego podniecania staramy się publikować to co mamy.
- Jest jeszcze inny bardzo ważny wątek – tzw. motyw rosyjski. Czy udało się ustalić cokolwiek w tej kwestii?
- Mamy masę materiałów, na których pracujemy. Na te chwilę mogę powiedzieć panu tylko tyle, że będziemy się zastanawiać nad relacjami Falenty z firmami, które pochodzą ze wschodu. Generalnie jest tak, że w tym śledztwie nikt nie potraktował na poważnie wątku wschodniego.
- Dlaczego?
- Być może jest on przeceniany. Jednak nie ulega wątpliwości, że potraktowano po macoszemu. Dano jedną prokuratorkę do sprawy, która ma wiele wątków. Nikt poważnie nie pogrzebał w tej sprawie. Wątek rosyjski jest bardzo istotny. Wątek rosyjski pojawia się w aktach. Falenta miał kontakty z firmą, która handluje węglem. Podsłuchiwano polityków przez środowiska biznesowe związane z politykami. Mam na myśli knajpę Lemon Grass. Politycy PO bardzo lubili tam chodzić. Jednak knajpa zbankrutowała, bo politycy dostali sygnał od służb, aby przestać tam chodzić. Okazuje się, że knajpa była deficytowa. Jak upadła ostatecznie to znaleziono tam zainstalowane na ścianach podsłuchy. Nikt nie analizuje tych spraw.
- Ta sprawa została całkowicie olana?
- Owszem. Od razu przyjęto tezę, że to nieistotne. Mamy spis treści tomów akt zastrzeżonych, ale niewiele więcej tam jest.
-Dlaczego nie potraktowano jej poważnie?
- Myślano, że to prosta sprawa. Nikt nie myślał a co jeśli ktoś jest ponad Falentą?