"Super Express": - Czytał pan wywiad, którego Antoni Macierewicz udzielił "Gazecie Polskiej"?
Andrzej Stankiewicz: - Dla mnie to dość czytelne. Po pierwsze - mimo krytyki Antoni Macierewicz daje twardemu elektoratowi wyraźny sygnał, że zostaje w Prawie i Sprawiedliwości, zresztą trudno było się spodziewać, że będzie inaczej. Były szef MON jeśli nawet ma jakieś plany na samodzielną działalność polityczną, to dotyczą one odległej przyszłości. Na pewno zostanie w PiS do wyborów parlamentarnych, zobaczymy, co będzie potem. Drugim ważnym elementem jest brutalny atak na prezydenta Andrzeja Dudę. To próba sondowania, a może nawet wywarcia presji na nową ekipę rządową i premiera Mateusza Morawieckiego. Bo to rząd podejmie decyzję w sprawie odwołania generała Kraszewskiego, a Macierewicz mówi, że jeśli odwołanie zostanie uwzględnione, to będzie to złamanie prawa. A poza tym w wywiadach usłyszeliśmy charakterystyczne dla Macierewicza stwierdzenia, że wszyscy są zdrajcami odpowiedzialnymi za Smoleńsk, niemającymi autorytetu. Ale do tego typu wypowiedzi zdążyliśmy się przyzwyczaić.
- Wywiad w "Gazecie Polskiej" wywołał oburzenie w Kancelarii Prezydenta. Rzecznik głowy państwa, minister Krzysztof Łapiński mówi nawet o próbie wywierania nacisku na premiera. Czemu jednak, skoro Antoni Macierewicz zostaje w PiS, miałby naciskać na premiera?
- Nie sądzę, by słowa byłego szefa MON wywarły jakiekolwiek wrażenie na Morawieckim, którego siłą jest osobiste wsparcie prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. Przede wszystkim w działaniach Antoniego Macierewicza i jego zwolenników widać wyraźnie chęć zohydzenia prezydenta Andrzeja Dudy w twardym elektoracie Prawa i Sprawiedliwości.
- Na ile to "zohydzanie" będzie skuteczne i czy obecny prezydent faktycznie może się obawiać utraty szans na reelekcję?
- W pewnym stopniu może to być skuteczne, jednak nie przeceniałbym tego wpływu na wynik wyborów. Do elekcji prezydenckiej jest jeszcze 2,5 roku. Twardy elektorat PiS pójdzie za tym, kogo wskaże Jarosław Kaczyński. Jeśli będzie to Duda, a w drugiej turze spotka się z kimś z obozu lewicowo-liberalnego, twardy elektorat będzie zmuszony na niego zagłosować.