Andrzej Morozowski: Seans nienawiści podnosi nakład

i

Autor: Piotr Grzybowski

Andrzej Morozowski: Wszyscy siusiają do basenu, ale PiS robi to z trampoliny

2016-01-14 3:00

"Super Express": - Jak odnosi się pan do faktu, że pod rządami Platformy Obywatelskiej kilkudziesięciu dziennikarzy z różnych redakcji, było inwigilowanych? Andrzej Morozowski: - Jeśli to prawda, to jestem oburzony. Chyba jak każdy. Pytanie jednak, czy będą jakieś dowody. Jeżeli to jednak było, to nie ma żadnego potwierdzenia.

- Ale policja wszczęła śledztwo. A i sami dziennikarze twierdzą, że przeczuwali, że coś jest na rzeczy, nie zdawali sobie jednak sprawy ze skali tego procederu...

- Owszem, mogło to być i nie ma po tym śladu. Trudno jednak mówić z całą pewnością, że do tej inwigilacji doszło. Jednak podejrzenie jest i mi się to bardzo nie podoba. Ktokolwiek by rządził, nie powinien tego robić. Bardzo mnie niepokoi fakt, że obecna władza zmierza do tego, żeby tego typu działania legalizować. Ktoś to ładnie określił: Wszyscy sikają do basenu, ale PiS z trampoliny.

- Wróćmy do inwigilacji dziennikarzy pod rządami PO. Dlaczego milczą dziennikarze nazwijmy to, nieprzychylni prawej stronie...

- Ale to przesada. Ja nie jestem nieprzychylny prawej stronie. Ja bardzo cenię polską prawicę. Nie podoba mi się jednak to, co robi PiS. Choć przyznaję, że każda większość parlamentarna próbuje zawłaszczać państwa. Ale pod rządami PiS jest to robione "na chama", że aż zęby bolą.

- Pytałem jednak o to, dlaczego dziennikarze mainstreamowi nie wykazują solidarności z kolegami i koleżankami, którzy byli inwigilowani przez podległe Bartłomiejowi Sienkiewiczowi służby? Czemu głosów oburzenia nie ma choćby ze strony "Gazety Wyborczej"?

- Ale przecież "Gazeta Wyborcza" o sprawie pisała dawno temu, zanim jeszcze prawicowe media ją zauważyły! Teraz ta sprawa. Oczywiście zawsze trzeba brać pod uwagę, że jak nowa władza dochodzi do władzy, to zawsze zagląda pod kołderkę, czasem coś znajduje, czasem nie znajduje, a czasem mówi, że znalazła, a nie znalazła niczego. Ale zgadzam się z panem, że podsłuchiwanie dziennikarzy to skandaliczna praktyka. Powinniśmy jakoś razem, wspólnie tworzyć wspólny front. Przypomnę, że jak był w opozycji prezes Kaczyński, zapowiadał, że będzie chciał wzmocnić pozycję dziennikarza wobec ustawy. Zapowiadał, ale jak rządzi, nie jest mu pewnie na rękę. Przypomnę też, że Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich piórem prezesa Krzysztofa Skowrońskiego twierdziło, że nie powinno się palić wozów transmisyjnych TVN, ale można zrozumieć motywy tych, którzy wóz transmisyjny spalili. To gdzie ta solidarność?

- Nawzajem moglibyśmy sobie różne rzeczy wytykać. Ale są sytuacje, jak podsłuchiwanie dziennikarzy, gdzie należy ich bezapelacyjnie wesprzeć...

- Zgadzam się, że jeśli podsłuchy były, to ja to potępiam. Bez zastrzeżeń. Nie mówiąc, że rozumiem argumenty tych, którzy tę inwigilację robili czy zlecali.

- A ja przypomnę sprawę Wojciecha Sumlińskiego. Kiedy ABW weszła do domu dziennikarza, trafił on do aresztu, solidarności ze strony "gazetowyborczej" zabrakło. Po latach sąd potwierdził niewinność dziennikarza.

- O sprawie Wojciecha Sumlińskiego z różnych względów wolałbym się nie wypowiadać.

Zobacz: Włodzimierz Cimoszewicz: Politycy PiS to durnie