Awantura Trump-Zełenski
W pierwszej części rozmowy Andrzej Duda mówił o awanturze, do jakiej doszło między Donaldem Trumpem a Wołodymyrem Zełenskim w piątkowy wieczór w Waszyngtonie. - Podchodzę chłodno do wszystkich wydarzeń politycznych, staram się oceniać je bez emocji. Natomiast jasne jest, że mamy do czynienia z pewnym impasem. Wydawało się, że porozumienie amerykańsko-ukraińskie zostanie zawarte, tymczasem do tego nie doszło. Nie wiem, na ile można to zrzucić na emocje prezydenta Wołodymyra Zełenskiego, a na ile to są taktyczne działania. Trudno to jednoznacznie ocenić. Ale faktem jest, że sytuacja pozostaje nierozwiązana. W moim przekonaniu Wołodymyr Zełenski powinien wrócić do rozmów ze Stanami Zjednoczonymi, bo to jedyne miejsce, gdzie może uzyskać realne wsparcie w rozwiązaniu tej wojennej sytuacji. Stany Zjednoczone wspierały Ukrainę ogromnymi kwotami, ale nie przyniosło to przełomu. Wojna trwa, Rosja nadal atakuje Ukrainę, a sam proces jest bardzo powolny - tłumaczył (WIĘCEJ: Andrzej Duda ocenia awanturę Trumpa i Zełenskiego. "Takie zachowanie mogło być szokujące").
Bezpieczeństwo Polski i Europy
Redaktor naczelny "Super Expressu" Grzegorz Zasępa zapytał prezydenta, czy uważa, "że relacje polsko-amerykańskie są nadal jedyną szansa dla naszego bezpieczeństwa?". - Bez wątpienia. Ameryka jest mocarstwem i trzeba to rozumieć. Trzeba budować jak najlepsze relacje polsko-amerykańskie i korzystać także ze wsparcia Polonii w Stanach Zjednoczonych. Niedawno Donald Trump kilkakrotnie mówił o tym, że jest zobowiązany wobec Polski – to ważne słowa, pokazujące, że Polska jest ważna dla USA. Powinniśmy wykorzystywać wszystkie możliwości, by wzmacniać nasze strategiczne relacje. Trump podkreśla też, że Polacy głosowali na niego w wyborach. Również z tego powodu przyleciałem do Ameryki, by podziękować Polonii za jej zaangażowanie. Cieszę się też z tego, że jestem wśród czterech europejskich przywódców, z którymi dotąd spotkał się Donald Trump. To, podobnie jak wypowiedzi prezydenta USA na temat Polski, świadczy o naszej silnej pozycji - przekonywał Duda. Następnie rozmowa przebiegała następująco:
Zobacz: Gwiazdor Hollywood dostanie polskie obywatelstwo! Wręczy mu je sam Andrzej Duda
- Czy Polska może liczyć na wsparcie Europy w kwestii naszego bezpieczeństwa?
- To trudne pytanie. Słyszymy, że niektóre kraje Europy Zachodniej wciąż rozważają powrót do dostaw rosyjskiego gazu i odnawianie Nord Stream 2. Jak więc można wierzyć, że jednocześnie chcą mocno naciskać na Rosję? Podczas jednego ze spotkań w Brukseli zaproponowałem, aby zamrożone rosyjskie środki finansowe w europejskich bankach przeznaczyć na pomoc dla Ukrainy. Spotkało się to z wściekłością kanclerza Niemiec. Mogę potwierdzić, że wręcz krzyczał. Jeśli nawet takie kroki są blokowane, to jak możemy mówić o realnej pomocy?
Galeria poniżej: Spotkanie Dudy z amerykańską Polonią w Chicago
- Ale po szczycie w Londynie Donald Tusk, w odpowiedzi na pytanie, powiedział, że Europa się przebudziła…
- To ja pytam, gdzie był Donald Tusk w 2015 roku, kiedy Krym był już zajęty przez Rosję, a Ługańsk i Donieck faktycznie znajdowały się pod rosyjską okupacją? Wówczas pełnił funkcję przewodniczącego Rady Europejskiej, a mimo to nie widzieliśmy żadnych realnych działań z jego strony. Wręcz przeciwnie – to wtedy Niemcy i inne kraje zachodnie pchały projekt Nord Stream 2, który jeszcze bardziej uzależniał Europę od rosyjskiego gazu. Czy Donald Tusk przejmował się zagrożeniem ze strony Rosji w 2008 roku, kiedy rosyjskie czołgi zmierzały na Tbilisi, a prezydent Lech Kaczyński otwarcie stawał w obronie Gruzji? Czy w 2012 roku, kiedy zgadzał się na zacieśnienie współpracy polskich służb z rosyjskimi służbami specjalnymi? Wtedy nie było mowy o żadnym „antyrosyjskim froncie” ze strony Donalda Tuska. Dziś słyszymy wielkie deklaracje o bezpieczeństwie, ale w mojej opinii mamy tu do czynienia z hipokryzją. Nie można jednocześnie twierdzić, że jest się obrońcą europejskich wartości, a wcześniej przyczyniać się do wzmacniania pozycji Rosji.
- Wracając do wojny na Ukrainie. Wielu mówi wprost: nie da się pokonać Rosji, bo nie da się pokonać mocarstwa nuklearnego.
- Jeśli spojrzymy na historię, to dotąd żadne państwo nie zdecydowało się na użycie broni nuklearnej po 1945 roku. Ten, kto pierwszy sięgnie po broń jądrową, będzie na świecie przeklęty. Oczywiście, Rosja ma broń jądrową, ale Stany Zjednoczone także ją mają – i to w znacznie większym wymiarze, jeśli spojrzymy na nakłady na jej utrzymanie i rozwój. Nie ma żadnych wątpliwości, że konwencjonalnie Rosja nie ma szans w starciu z USA. Jeśli nie radzi sobie z ukraińską armią, to jak miałaby stanąć do równej walki z armią amerykańską? W związku z tym uważam, że wojnę nuklearną można na razie odłożyć na bok i patrzeć na sytuację od strony konwencjonalnej. W tym kontekście Rosja nie jest w stanie wygrać ze Stanami Zjednoczonymi, ani militarnie, ani gospodarczo.
