"Super Express": - Prezydent Komorowski, słysząc o pańskiej kandydaturze na prezydenta stwierdził, że zna Piotra Dudę z Solidarności, ale "rozumie, że chodzi o kogoś innego".
Andrzej Duda: - Prezydent zna mnie od dawna, był też p.o. prezydenta po śmierci prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Być może mnie zapomniał, ale przypomnę mu się w kampanii.
- Przypomnijmy pana jemu i wyborcom. Był pan ministrem w kancelarii prezydenta Kaczyńskiego. Ale politykiem jest pan stosunkowo niedługo. Lepiej być politykiem niż ekspertem?
- Politykiem jestem od 2006 roku. Polityka daje jednak wpływ na rzeczywistość. Jako prawnik byłem jednym z tych, którzy przygotowali zmianę ustawy o zawodach prawniczych, co otworzyło drogę do zawodu wielu młodym ludziom. I to była szansa, która zmieniła ich życie. To duża satysfakcja.
- Był pan też harcerzem.
- Oj, dawno, ale byłem.
- W latach 80. W ZHP. Co pan robił w reżimowym harcerstwie?!
- To była V krakowska drużyna harcerska, szczep Wichry. Drużyna imienia legionistów Piłsudskiego i była to organizacja mocno opozycyjna. Kultywowaliśmy wszystkie obyczaje polskiego harcerstwa międzywojennego.
- Adam Hofman w harcerstwie nie był. Może mu tego zabrakło? Ma pan mu za złe szkody wyrządzone PiS przed wyborami?
- Sprawy Adama Hofmana już w PiS nie ma, nie ma go w partii. Proszę zapytać panią Ewę Kopacz i Donalda Tuska o Aleksandra Grada. Byłego ministra odpowiedzialnego za aferę stoczniową i miliardowe straty dla Polski, który dziś zarabia setki tysięcy złotych w spółkach państwowych. Proszę zapytać PO o Sławomira Nowaka, który miał być wydalony, a jest członkiem Platformy!
- Pytałem. Wiceszefowa kubu PO Iwona Śledzińska-Katarasińska, muszę przyznać, zaskakująco wprost stwierdziła: "Jeżeli komuś się wydaje, że spalimy Nowaka na stosie, to się myli. Nie zrobimy tego".
- I ma pan najlepszą odpowiedź, czym różni się PiS od Platformy w podejściu do spraw publicznych. W PiS kierujemy się zasadami i standardami. I te zasady nakazywały pożegnać się z panami posłami.
- W jaki sposób zostaje się kandydatem na prezydenta największej partii opozycyjnej? Przychodzi Jarosław Kaczyński i wskazuje: to będzie pan?
- To był dość długi proces. Władze PiS rozważały kilka osób i po całym szeregu spotkań zdecydowały się na mnie. Możliwość kandydowania na prezydenta, w dodatku z szansami na wygraną, jest olbrzymim zaszczytem dla każdego człowieka i zobowiązaniem do jeszcze cięższej pracy i służby.
- Kiedy Donald Tusk zdecydował się wskazać dwóch kandydatów w tzw. prawyborach PO, według samych posłów Platformy miał powiedzieć, że woli wygraną Komorowskiego, bo "odbije zarówno Komorowskiemu, jak i Sikorskiemu, ale jednak Sikorskiemu bardziej". Może takie są kulisy polityki? Prezes Kaczyński uznał, że panu "odbije" mniej?
- Panie redaktorze... Może takie są kulisy polityki w otoczeniu Donalda Tuska. Ludzie PiS myślą jednak w inny sposób i na innym poziomie kultury osobistej.
- Prawybory w Platformie, choć ograniczone i z pewnym faworytem, były dobrym pomysłem. Może to błąd, że nie dorzucono panu takiego "zająca", jakim był Sikorski dla Komorowskiego?
- Taka była decyzja władz PiS i nie ma sensu jej roztrząsać. Nie uważam jednak, żeby prawybory miały same zalety. Jest też wiele wad takiego rozwiązania.
- Zaletą było to, że media się na tym skupiły, a wyborcy PO odzwyczaili się od myśli o kandydacie Tusku i przyzwyczaili, że jednak Komorowski. PiS nie będzie miało za mało czasu, że jednak Duda, a nie Kaczyński?
- Proszę się nie martwić, na pewno damy radę. Będę walczył o zwycięstwo. I mamy ogromne szanse. Polska naprawdę potrzebuje innej prezydentury niż obecna. Potrzebujemy prezydenta aktywnego, dynamicznego, znającego świat, umiejącego tworzyć relacje i nikogo niewykluczającego.
Zobacz też: Kaczyński zdecydował: Andrzej Duda na PREZYDENTA! Porównał go do Piłsudskiego!
- Może i tak. Zostawiając na boku oceny, aktywni byli Lech Wałęsa i Lech Kaczyński. I cieszyli się mniejszą popularnością niż ci, którzy od aktywności stronili, jak prezydenci Kwaśniewski czy Komorowski.
- To działo się jednak w innych czasach. Dziś Polska jest w innej sytuacji. I ta polityka ciepłej wody w kranie w opinii wielu wyborców doprowadziła do tego, że w ogóle tej wody nie mają albo im to grozi. Myślę, że Polacy czują, że ta zmiana jest konieczna i prezydentura aktywna, ale przede wszystkim wrażliwa społecznie byłaby dla nich lepsza.
- Bronisław Komorowski jest złym prezydentem?
- Pracowałem u boku prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Obserwowałem jego podejście do spraw społecznych i państwowych. I dla mnie właśnie to był wzór męża stanu, głowy państwa. Niestety, tamta prezydentura została przerwana. Mam jednak nadzieję, że gdyby Polacy mnie wybrali, to przynajmniej w jakimś stopniu udałoby mi się kontynuować tamten sposób podejścia do spraw państwowych.
- Skąd zatem bierze się ta popularność prezydenta Komorowskiego? Aż tak duża, że przebąkuje się o jego zwycięstwie w pierwszej turze.
- Urzędujący prezydent jest dość bezkrytycznie traktowany przez media. Proszę sobie przypomnieć, jak traktowany był Lech Kaczyński, a jak jest prezydent Komorowski. Nie ma jednak takiego kandydata, z którym w wyborach nie można wygrać.
- Pan miał prezydentowi Komorowskiemu za złe to, w jaki sposób przejmował kancelarię po tragedii smoleńskiej...
- Rzeczywiście była to zdumiewająca dla prawnika sytuacja. Marszałek Sejmu zdecydował się przejąć obowiązki prezydenta, nie mając jeszcze pewności co do śmierci głowy państwa. Podstawą konstytucyjną jest potwierdzenie śmierci prezydenta. W momencie, w którym dzwoniono do mnie 10 kwietnia, nie znaleziono nawet ciała prezydenta Kaczyńskiego.
- Więc na jakiej podstawie marszałek Komorowski przejmował władzę?
- Na podstawie paska informacyjnego w telewizji. Jako prezydencki prawnik nie mogłem tego inaczej opisać.
- W rozmowie z Jackiem Sasinem miał pan powiedzieć, że przejmowanie kancelarii wyglądało jak coś na kształt zamachu stanu.
- A jak to inaczej opisać? Przyszli do mnie ludzie marszałka Komorowskiego, zapowiadając, że za chwilę ogłosi on przejęcie obowiązków głowy państwa. Zapytałem, czy mają potwierdzenie śmierci prezydenta Kaczyńskiego, a oni odpowiedzieli, że nie! Jak to można odebrać, będąc prezydenckim prawnikiem?
Czytaj też: Adam Hofman, Mariusz Kamiński i Adam Rogacki nie mieli skrupułów! Na ich ZABAWY poszło 1,8 mln zł!
- Powiedzmy, że będzie pan już prezydentem. Pierwsza decyzja?
- Takich kroków byłoby kilka. Rozpoczęcie dyskusji z premierem i szefem MSZ na temat polskiej polityki zagranicznej. Inicjatywa obniżenia wieku emerytalnego dla kobiet do 60. roku życia i dla mężczyzn do 65. roku życia. I ograniczenie obszaru biedy. Jeżeli tego nie powstrzymamy, to będziemy mieli tragedię demograficzną, gdyż kolejni młodzi ludzie wyjadą za granicę i to będzie coś, czego nie nadrobimy jako kraj. I wreszcie sprawa leków, na które wielu ludzi nie stać. Być może rozwiązaniem byłoby wprowadzenie stałej ceny na leki refundowane w wysokości 8-9 zł, tak żeby stały się powszechnie dostępne.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail