Andrzej Duda przejechał się po obecnym rządzie. Zarzucił mu łamanie Konstytucji
Obecnie urzędujący prezydent nie szczędził mocnych słów wobec koalicji rządzącej. Stwierdził, że "takiego brutalnego i bezczelnego łamania prawa i konstytucji" jak dziś nigdy nie było" i nie pamięta sytuacji, w której tak łamano praworządność po 1989 roku.
Stwierdził również, że podobne zarzuty wobec rządu Zjednoczonej Prawicy były skutkiem "miażdżenia informacjami" przez "media liberalno-lewicowe" i w tym okresie prawo nie było łamane. Andrzej Duda mówił, że "wrzaski środowisk sędziowskich" dotyczące wątpliwości konstytucyjnych "nic nie znaczą", bo o zgodności z prawem decyduje Trybunał Konstytucyjny. Stwierdził, że nieuznawanie TK przez obecny rząd to wprowadzenie w kraju "anarchii".
- Bardzo trudno będzie przywrócić stan normalności. Będzie to trudne w sytuacji, gdzie przez całe lata wszelkie ważne elementy, które są immanentnie związane z normalnym funkcjonowaniem państwa demokratycznego, były podważane i deptane. Publiczne i powszechnie - mówił Duda.
Prezydent oburzony działanami wokół ambasadorów i prokuratury
Prezydent powiedział, że spotkał się także z "usuniętymi" przez Radosława Sikorskiego ambasadorami. Przedstawił im swoje stanowisko, przeprosił za kłopoty oraz stwierdził, że nie może sobie pozwolić na to, żeby konstytucyjne pregoratywy prezydenta były w jakikolwiek sposób "łamane, ograniczane, deptane".
W kwestii sporu związanego z powołaniem na stanowisko prokuratora krajowego Dariusza Korneluka stwierdził, że doszło do "dosyć rażącego" złamania ustawy. W jego opinii naruszeniem praworządności było usunięcie prokuratura Dariusza Barskiego z jego biura i uniemożliwienie mu wykonywania czynności oraz ustanowienie nowego prokuratura krajowego, którego prezydent nazwał "niby-nowym prokuraturem".