- Koalicja rządząca nie raz i nie dwa udowadniała w trakcie ostatnich ośmiu lat, że potrafi bardzo szybko przyjmować ustawy - tłumaczył prezydent. Zaznaczył jednak, że jeśli tak się nie stanie, realizacją jego obietnic wyborczych zajmie się nowy Sejm.
Założenia projektu jego ustawy przewidują, że mężczyźni mogliby przechodzić na emeryturę po osiągnięciu 65 lat, kobiety zaś - 60 lat. I to bez żadnych dodatkowych warunków.
Na razie nic nie wskazuje, by rząd zamierzał się ugiąć. Politycy PO przekonują, że krótsza praca spowoduje wielomiliardowe straty dla budżetu państwa i niższe emerytury dla przyszłych seniorów. W uzasadnieniu do projektu ustawy prezydent twierdzi, że jej wprowadzenie w latach 2016-2019 będzie kosztować ok. 40 mld zł. Tymczasem Platforma szacuje, że łączne koszty mogą być nawet 10 razy wyższe, a jak twierdzi Wyborcza.biz, powołująca się na wyliczenia urzędników Ministerstwa Finansów, koszt zmian to 100 mld zł do 2023 r. i niewyo-brażalna kwota 1,5 bln do 2060 r.
- Jeśli obniżymy wiek emerytalny, będziemy mieli mniej pracujących i automatycznie nastąpi mniejszy dopływ środków na wypłatę emerytur, a to poważny problem dla systemu emerytalnego i finansów publicznych - twierdzi prof. Stanisław Gomułka (75 l.), były wiceminister finansów.
Wątpliwości mają też konstytucjonaliści. - Jeśli ustawa zostanie przyjęta w takiej formie, bez wątpienia będzie to problem dla Trybunału Konstytucyjnego - uważa były prezes TK prof. Andrzej Zoll (73 l.).