Andrzej Duda dla Super Expressu: Nie będę prezydentem salonów

2015-05-21 18:49

- Wystarczy zostawić więcej pieniędzy w portfelach pracowników, emerytów i przedsiębiorców, a skorzystają na tym wszyscy: obywatele, gospodarka i budżet. Zasadnicza różnica między mną, a Bronisławem Komorowskim w sprawach gospodarczych polega na tym, że ja uważam obniżki podatków za coś dobrego, a mój kontrkandydat za coś złego - mówi w rozmowie z Super Expressem Andrzej Duda.

"Super Express": Pańskie obietnice z tych wyborów ekonomiści oceniają na 50-60 miliardów zł rocznie. Twierdzą, że dwukrotnie podwoi to deficyt budżetowy. PiS zarzucał Platformie, że zadłużyła Polskę bardziej niż Gierek. Chcecie ich przebić?

Andrzej Duda: Od ośmiu lat rządów PO i pięciu lat prezydentury Komorowskiego słyszymy, że czegoś „się nie da” i czegoś „nie można”, zwłaszcza dla polepszenia sytuacji zwykłych Polaków. Otóż, da się, można i trzeba zmienić Polskę, w której wzrost gospodarczy służy dziś tylko 10 procentom Polaków, a nie odczuwa go 90 procent naszych obywateli. Dzisiejszy obóz władzy i wspierający go niektórzy analitycy, patrzą na budżet państwa przez pryzmat liczb, statystyk i procentów. A gdzie w tym wszystkim jest podatnik, student, emeryt, pracownik, konsument i przedsiębiorca? Ekonomia w wykonaniu władzy publicznej ma służyć ludziom. Dziwię się, że ekonomiści nie dostrzegają tego, że wiele moich propozycji, jak np. podwyższenie kwoty wolnej od podatku zwiększa konsumpcję, a co za tym idzie produkcję, zmniejsza bezrobocie, ogólnie rzecz biorąc napędza gospodarkę. Ich wyliczenia są często z sufitu. Zgadzam się z profesorem Krzysztofem Rybiński, że Donald Tusk bardziej zadłużył Polskę niż Edward Gierek. Wystarczy spojrzeć na dług publiczny, za rządów Platformy wzrósł o ponad połowę, czyli o jakieś 300 miliardów złotych. I dziś roczna obsługa tego długu wynosi tyle, co cały budżet MON, czyli ok. 40 mld zł. I to akurat są fakty, a nie prognozy.

Chce pan zwiększyć kwotę wolną od podatku. Do zbilansowania budżetu będzie jednak trzeba komuś podwyższyć podatki albo dokonać cięć w budżecie. Komu pan podwyższy i komu zabierze?

Wystarczy zostawić więcej pieniędzy w portfelach pracowników, emerytów i przedsiębiorców, a skorzystają na tym wszyscy: obywatele, gospodarka i budżet. Zasadnicza różnica między mną, a Bronisławem Komorowskim w sprawach gospodarczych polega na tym, że ja uważam obniżki podatków za coś dobrego, a mój kontrkandydat za coś złego. Podam konkretny przykład. Podam przykład wciąż biedniejszej od nas Rumunii. Tam likwidują 70 danin publicznych obciążających kieszenie obywateli, obniżają VAT na żywność (czyli artykuły pierwszej potrzeby dla ludzi), obniżają i to radykalnie, bo z 24 do 9 proc. i wprowadzają ulgi podatkowe dla swoich firm ułatwiające inwestycje w nowe miejsca pracy. I okazuje się, że po pierwszych trzech miesiącach tego roku, Rumunia ma nadwyżkę w swoim budżecie państwa o czym my możemy tylko pomarzyć i odnotowała wzrost gospodarczy powyżej 4 proc. Można? Można! Tylko w dzisiejszej Polsce nie można. Powtórzę jeszcze raz, takie działania jak podwyższenie kwoty wolnej od podatku zostawia w portfelach Polaków trochę więcej pieniędzy, które wydadzą w Polsce na najpotrzebniejsze produkty, a wiec będzie działaniem pozytywnym dla gospodarki. Nikomu nie chcę zabierać, chcę sprawiedliwego rozłożenia obciążeń podatkowych. Nie może być tak, że polscy przedsiębiorcy są ciemiężeni przez urzędy skarbowe, a wielkie sieci handlowe czy zagraniczne koncerny albo płacą niewielkie podatki, albo przy pomocy różnych trików wykazują straty lub niewielkie zyski. Niedawno, pojawił się raport z którego jasno wynika, że szara strefa w polskiej gospodarce wynosi już ponad 220 mld zł, czyli blisko 17 proc. całej gospodarki. To jeden z najgorszych wyników w UE. Tu trzeba podjąć konkretne działania, żeby tę ciemną stronę polskiej gospodarki przywrócić do oficjalnego obiegu. Jest jeszcze cała sfera związana z podatkiem VAT i przekrętami w tej sferze. Państwo polskie, a więc my wszyscy rocznie tracimy na tym wszystkim miliardy złotych, jeśli to się da uszczelnić, to będą dodatkowe pieniądze. Proszę zauważyć, że proponuje jeszcze ulgi inwestycyjne, zachęty dla przedsiębiorców, którzy inwestują w nowoczesne technologie, którzy tworzą nowe miejsca pracy.

Na łamach Super Expressu obiecywał pan program budowy mieszkań. PiS obiecywał już 3 miliony mieszkań i po niewywiązaniu się z tego tłumaczył, że był to program na dłuższy czas. Jak po niedotrzymaniu tamtej obietnicy można wierzyć w tą? Tym bardziej, że prezydent nie ma w tej sprawie zbyt wiele do powiedzenia...

Konstytucja nie zabrania tego, żeby Prezydent RP zajmował się najważniejszymi problemami obywateli. Wiem, że mój kontrkandydat przez 5 lat realizował prezydenturę pt. „Wystarczy być”, ja z takim podejściem do służby publicznej absolutnie się nie zgadzam. A wracając do tych mitycznych mieszkań - to był program firmowany nazwiskiem premiera Marcinkiewicza, który dzisiaj jest blisko PO. Ale mają panowie rację, nie można rozliczać jego dwuletnich efektów skoro był obliczony na 8 lat i w opcji maksymalnej najbardziej optymistycznej zakładał te 3 miliony. Nie można mówić o niedotrzymaniu obietnicy, skoro rządy PiS trwały nie osiem lat, ale zaledwie dwa. Dzisiaj brak mieszkań to obok bezrobocia, niskich płac, rent i emerytur, emigracji zarobkowej jeden z naszych najważniejszych problemów. Budowa nowych mieszkań może być kołem zamachowym dla polskiej gospodarki. Wielu młodych ludzi przez brak własnego mieszkania odkłada decyzję o założeniu rodziny. Prezydent wraz z ekspertami może zainicjować konkretny program, przygotować konkretne ustawy. Oczywiście ich uchwalenie będzie zależało od większości sejmowej, ale jeśli będą to projekty służące Polakom, polskiej gospodarce, to czy zostaną odrzucone tylko dlatego, że przygotował je prezydent.

Czy potrafi pan powiedzieć, ale tak konkretnie, czym różniły się rządy PiS w ministerstwie finansów od rządów Platformy? Obiecywaliście Polskę solidarną, ale było tak samo liberalnie jak za rządów PO. Czy pana prezydentura nie będzie kontynuacją tej polityki?

Dzisiejszy obóz władzy obiecywał, że będzie obniżać podatki, tymczasem je podwyższał. Za rządów PiS podatki były obniżane, dzięki temu w kieszeniach Polaków było więcej pieniędzy. Nawet niechętni nam ekonomiści mówią, że dzięki temu uniknęliśmy skutków światowego kryzysu ekonomicznego. Ja zadeklarowałem, że chcę być prezydentem sprawiedliwej Polski, będę robił wszystko co w mojej mocy, żeby Polacy godnie żyli w bezpiecznym kraju. Dzisiaj, dla Polaków najważniejsze są dwie rzeczy: praca i płaca. Oznacza to konieczność walki z bezrobociem, konieczność budowania nowoczesnej gospodarki opartej na wiedzy i innowacjach, odbudowę polskiego przemysłu, wspieranie polskiej przedsiębiorczości. Nie może być tak, że Prezydent RP nie robi nic wiedząc, po 25 latach, realna średnia płaca Polaków to 1800 zł „na rękę”, a 63 proc. obywateli nie stać na żadne oszczędności, przez co żyją z dnia na dzień. Zapewniam, że ja nie będę Prezydentem salonów, będę Prezydentem wszystkich Polaków i wszystkich najważniejszych ich problemów.

W 5 rocznicę katastrofy smoleńskiej złożył pan na grobie Prezydenta Lecha Kaczyńskiego wieniec z szarfą „Andrzej Duda, Kandydat na Prezydenta RP. Czy przyzna Pan, że był to nietakt? Media pokazały, że Marta Kaczyńska nie chciała podać Panu ręki. Jakie są stosunki między wami?

Odsyłam do wpisu na Facebooku pani Marty Kaczyńskiej, proszę sprawdzić co napisała o mnie. W ogóle cała ta sprawa to jakiś wykreowany fakt medialny. Nie zdążyła się przywitać przed wejściem, bo od razu podszedł ksiądz proboszcz i zaprowadził ją do krypty. Po Mszy Świętej rozmawialiśmy z panią Martą i proszę mi wierzyć, że choć spotkaliśmy się z okazji smutnej rocznicy, to nasza rozmowa była bardzo życzliwa.

Zdecydowanie odcinał się Pan od pomysłów wysłania polskich żołnierzy nawet w misji pokojowej na Ukrainę. Jeżeli nie będzie tak konkretnej pomocy, to czym różnił się Pan będzie od przywódców Francji bądź Niemiec, którzy tylko werbalnie deklarują wsparcie Ukrainy? Czy Pańskim zdaniem Lech Kaczyński też tak gwałtownie odcinałby się od takiej opcji i czy tak w praktyce powinna wyglądać realizacja testamentu Lecha Kaczyńskiego?

Konflikt na Ukrainie trzeba rozwiązać środkami dyplomatycznymi. Koniec, kropka. Śp. Prezydent Lech Kaczyński już w 2008 roku, na słynnym wiecu w Tbilisi, po agresji Rosji na Gruzję ostrzegał, że następnym celem ataku w imperialnym planie Putina może być Ukraina, a potem nawet państwa bałtyckie. Trudno mi mówić w imieniu nieżyjącego prezydenta, nie chcę uzurpować sobie prawa do tego. Wiem jedno. Lech Kaczyński był mężem stanu, który potrafił dostrzegać, to czego wielu nie chciało zauważyć. Lech Kaczyński starał się budować silną pozycję Polski w Europie. Dbał, abyśmy mieli bardzo dobre relacje z państwami naszego regionu, bo zdawał sobie sprawę, że tylko budując sojusze z innymi państwami będziemy w stanie zapewnić sobie bezpieczeństwo. Chciał, by Polska była liderem regionu, oczywiście z poszanowaniem praw naszych sojuszników.

Dlaczego lata temu wstąpił pan do Unii Wolności, a nie partii Jarosława Kaczyńskiego? I co pan w tamtym czasie myślał o Jarosławie Kaczyńskim?

Do UW zapisałem się, bo krakowskie środowisko Unii Wolności było wówczas mocno osadzone w środowisku naukowym, w którym działałem. I była to bardzo krótka przygoda. Z czasem, zajmując się zawodowo prawem zauważyłem, że państwo wymaga naprawy i dlatego znalazłem się w PiS.

Pana najbliższy współpracownik i przyjaciel, poseł PiS Adam Kwiatkowski też jest byłym członkiem Unii Wolności. Czy tworzycie jakąś odrębną frakcję w PiS, która po Pańskim zwycięstwie zyska na znaczeniu?

Zapewniam, że jeśli Polacy powierzą mi zaszczyty urząd Prezydenta RP to oczywiście zrezygnuję z członkostwa w partii i będę pracował na rzecz obywateli, a nie tej czy innej partii.

Poparł pana homoseksualny działacz Krystian Legierski. Krystyna Pawłowicz zasugerowała, że nie życzy sobie popierania PiS przez homoseksualistów, a pan na Twitterze jakiś czas powielał list naukowców, w którym określili homoseksualizm jako anomalię. Jak pan odbiera to poparcie?

Jeśli pan Krystian Legierski mnie popiera, czyni to jako obywatel, który ma prawa wyborcze i tak jak wielu Polaków po prostu oczekuje zmiany w kraju. Jak widać nie ma środowiska, które nie zawiodłoby się na PO i Bronisławie Komorowskim. Szanuję każdego człowieka, ale w przeciwieństwie do mojego kontrkandydata nie będę zmieniał na użytek kampanii wyborczej swojego zdania w sprawach obyczajowych. Uważam, że rolą państwa jest ochrona i wspieranie tradycyjnej rodziny, rozumianej jako związek kobiety i mężczyzny, co jest zapisane w naszej konstytucji. Myślę, że Pan Legierski chce głosować na mnie, bo jestem w stosunku do tego środowiska uczciwy, nie mamię ich obietnicami, które później są niedotrzymane. Uczciwe postawienie sprawy cenią bardziej, niż puste obietnice obecnej władzy.

W dość powszechnym odczuciu w czasie pierwszej debaty z Bronisławem Komorowskim był Pan nieco spięty. Skoro tak, to jak mogą wyglądać spotkania z takimi politykami jak Putin lub Merkel?
Debata pokazała, kto tak naprawdę jest kandydatem zgody, a kto zachowuje się agresywnie, co w moim odczuciu nie przystoi urzędowi prezydenta. Wiele osób oczekiwało, że mocno zaatakuję prezydenta. Ale tu nie o to chodzi. Wyżej cenię sobie klasę i opanowanie. Agresja, brutalne ataki, kłamstwa i złe wychowanie nie są po prostu w moim stylu. Jestem przekonany, ze w kontaktach dyplomatycznych bardziej ceni się tych, którzy są spokojni , opanowani i rozważni niż tych, którzy potrafi niespodziewanie wejść na krzesło w zagranicznym parlamencie.

Konkurent zarzuca Panu, że ma Pan nad sobą prezesa. Jeżeli mielibyśmy wierzyć w Pańską niezależność, jakie, ale konkretne, trzy istotne kwestie różnią Pańskie poglądy od poglądów Jarosława Kaczyńskiego?

Start Bronisława Komorowskiego był możliwy tylko dlatego, że Donald Tusk zrezygnował z ubiegania się o prezydenturę, bo twierdził, że nie interesuje go „żyrandol”. Przez całą kadencję Komorowski był sterowany przez Donalda Tuska. Widać to wyraźnie na przykładzie ustaw, które w większości podpisywał, niezależnie od tego, jak wielką szkodę wyrządzały Polakom. Za mną stoją moja rodzina, przyjaciele, wszyscy ci, którzy chcą pozytywnie zmieniać Polskę. Jeśli zostanę prezydentem RP, moim jedynym zwierzchnikiem będzie naród, któremu chcę służyć i którego nie zawiodę.

Zobacz: Najnowszy sondaż: Takich wyników jeszcze nie było