Czy stosunki polsko-niemieckie są najgorsze od 1989 roku? Od pytania właśnie o relacje między sąsiednimi narodami zaczęła wywiad Kamila Biedrzycka. - Niestety są, zgadzam się z tym. Jest to następstwo polityki, której fragmenty w wypowiedziach publicystycznych znajdujemy w wypowiedziach polityków PiS i Jarosława Kaczyńskiego. Jego fobie dawały o sobie znać wielokrotnie, ale teraz nastąpiła kumulacja w związku z wydarzeniami w Ukrainie - mówił dyplomta.
Kamila Biedrzycka odniosła się do sprawy oferty przekazania Polsce Patriotów z Niemiec. Zapytała się Andrzeja Byrta o jego stosunek do sprawy, przypominając wypowiedź gen. Leona Komornickiego sprzed chwili, który zwrócił uwagę, że Niemcy sprawę przekazania tej broni Polsce źle rozegrali nie bez powodu. Że oferta powinna paść w kuluarowych rozmowach, a nie oficjalnie wszem i wobec. - Czy Niemcy pana zdaniem popełniły tu jakiś błąd? - pytała dyplomatę Kamila Biedrzycka.
- Ja myślę, że każda propozycja, która dotyczy dostawy broni, a szczególnie w okolicznościach wojny, która się toczy za naszymi granicami, powinna być zrobiona poza tym, że po przemyśleniu, ale także i po konsultacjach niepublicznych z wszystkimi zainteresowanymi środowiskami czy specjalistami, którzy mają w tej dziedzinie głos decydujący. Zachowanie niemieckie przypomina dobre intencje, ale powinno być po prostu poprzedzone bezpośrednią rozmową pani minister obrony Niemiec z ministrem obrony Polski i po wysłuchaniu jego opinii oficjalnie oferta powinna zostać zaawizowana. Przypomnijmy sobie, że myśmy też taki błąd popełnili, gdy zaproponowaliśmy Amerykanom, że oddamy im nasze migi go bazy w Rammstein, żeby Amerykanie przekazali je dalej Ukraińcom. Więc widać, że strony niekiedy się nie uczą lub nie wyciągają wniosków z wydarzeń, których same były uczestnikami nieco wcześniej. Tego typu uzgodnienia mają klauzulę jak najwyższej tajności. Ja rozumiem, że po drugiej stronie jest publiczność i media, które usiłują w miarę równolegle z procesem decyzyjnym dojść do sedna, ale tu zawsze w takiej sytuacji obowiązuje zasada swoistej cenzury prewencyjnej, która powinna być utrzymywana na poziomie decydentów politycznych i wojskowych - podsumował były ambasador Polski w Niemczech.
Kamila Biedrzycka przeszła następnie do oceny działania polskiego rządu w sprawie Patriotów. - Czy to szkodliwa retoryka, czy to jest rzeczywiście już taki poziom wymiany ciosów, którzy może skutkować czymś bardzo nieprzyjemnym dla Polski, jeśli chodzi o jej bezpieczeństwo lub bytność w strukturach natowskich? - pytała swojego gościa prowadząca.
- Pani konkluzja końcowa nie jest właściwa. Natomiast niestety ujawniła się w wypowiedzi prezesa partii rządzącej fobia, która wyszła ponownie na wierzch i zakłóciła rozumowanie rozsądne. Ono jest rozsądne z punktu widzenia prowadzonej już kampanii wyborczej w Polsce, ponieważ rozpalanie emocji antyniemieckiej widocznie odpowiada intencjom politykom PiS i ich szefa, licząc na jednak dość duże grono Polaków, którzy być może te argumenty kupują, ale pamiętajmy, że to jest dowód dużej niedojrzałości politycznej Jarosława Kaczyńskiego. On narusza wiarygodność naszego kraju w oczach naszych partnerów natowskich. Przecież tego typu wypowiedzi są praktycznie w tym samym czasie analizowane przez środowiska natowskie, robi się to wieloma kanałami, zarówno przez media, jak i przedstawicieli dyplomatycznych. Wówczas oni mają odcyfrować, co autor miał na myśli. Zapewne rozumieją, że są to słowa padające w kampanii wyborczej w Polsce, ale mimo wszystko to nie są słowa, które ulatują jak wiatr. Zostawiają pytanie w głowach naszych partnerów zachodnich: "co ci Polacy wyprawiają?". To oznacza, że kiedy przyjdzie co do czego i nie daj boże, konieczności podejmowania decyzji o charakterze obronnym, wówczas przy podejmowaniu takich decyzji z tyłu głowy każdego z decydentów będzie pytanie: "czy na tych Polakach można czy nie można polegać?" - podsumował Andrzej Byrt.