Rozmowa zaczęła się od tematu rakiet obrony przeciwlotniczej, jakie przekazać Polsce chcieli Niemcy. Christine Lambrecht (57 l.) minister obrony Niemiec, wystosowała tę propozycję wobec polskiego rządu, który jednak kluczy tak, by systemów Patriot nie przyjąć. Jak podkreślił na samym początku oficer, sprawa została źle zorganizowana z punktu formalnego. - Z punktu wojskowego, politycznego, dyplomatycznego, w każdej przestrzeni. Tego typu oferta, która jest złożona Polsce, powinna być uzgodniona i w zaciszu gabinetów z tą propozycją Niemcy powinny oficjalnie wystąpić do rządu Polski. Po tych wszystkich uzgodnieniach. Z kim te uzgodnienia powinny być jeszcze poczynione? Przede wszystkim z USA, które dźwigają główny ciężar tej wojny i są liderem przestrzeni świata demokratycznego. Pamiętajmy, że Patrioty to technologia amerykańska, istotna, ważna, chroniona różnymi przepisami dotyczącymi zachowania tajemnicy na polu walki. To jest ważne. Ale też włączenie Waszyngtonu do sprawy wymaga szacunek do Amerykanów. Niemcom to może nie pasować, że pozycja USA w wyniku wojny w Ukrainie się w Europie wzmocniła, a nie osłabiła, taka jest prawda. Nie tak dawno przed tą wojną zależało Niemcom, by USA osłabiły swoją obecność w tej przestrzeni. Sprawę Patriotów mogli Niemcy po prostu USA zakomunikować, nie byłoby tej kakofonii - mówił gen. Komornicki.
- Nam musi zależeć wszystkim na tym. Ukraina musi tę wojnę wygrać, bo wygrywa na tym bezpieczeństwo Europy, bezpieczeństwo Polski. Jeżeli Ukraina przegra tę wojnę, na lądzie odnosi sukcesy, ale te działania bardzo mocno zwolniły, to nie jest wszystko takie proste i oczywiste. Rosjanie mają możliwość odtwarzania swoich zdolności i tak dalej, rzucają masowo ludzi na front - mówił gen. Komornicki.
Kolejne pytanie Kamili Biedrzyckiej dotyczyło odniesienia się jej rozmówcy do stanowiska Rady Ministrów w sprawie baterii Patriot. - Nie pochylił się pan nad stanowiskiem polskiego rządu i nad tym, co mówi Jarosław Kaczyński, podważając lojalność sojuszniczą Niemców - zauważyła prowadząca. - Ja nie chcę komentować wypowiedzi polityków z jednej i drugiej strony. One są spowodowane tym, co się stało. Bo jeżeli to by było uzgodnione w poważnym trybie i Niemcy chcieliby nam efektywnie tutaj pomóc... Musimy patrzeć na przestrzeń relacji polsko-ukraińskich. Jeżeli Ukraina wygra tę wojnę, nasza pozycja w Europie ulegnie wzmocnieniu - mówił oficer, ale prowadząca nie dawała za wygraną.
- Czy pana zdaniem stanowisko polskiego rządu zadziałało na korzyść i polepszenie się naszego stanu bezpieczeństwa? - dopytywała Kamila Biedrzycka. - Tutaj nie ma tak, że tu się werbalnie cokolwiek pojawia. Realne działania uzgodnione mają jakikolwiek sens, bo właśnie dochodzi do tego, że jest słowo przeciwko słowu, zdanie przeciwko zdaniu, a z tego nic nie wynika. Gdyby to było poważnie potraktowane... - mówił oficer, któremu przerwała prowadząca. - No właśnie, czy rząd poważnie potraktował tę sprawę? - nie dawała za wygraną dziennikarka.
- Rząd nie mógł tego poważnie potraktować czegoś, co jest niepoważne. Bo to jest niepoważne. Jeśli jest nieuzgodnione, nie przeszło całej drogi. Niemcy nie wywiązali się z wielu wcześniej podejmowanych deklaracji i obietnic. Nie skierowali odpowiedniej liczby żołnierzy na Litwę, mieli przekazać nam Leopardy w zamian za czołgi, które przekazaliśmy Ukrainie. Sprawa jest też w kropce, więc mamy prawo podejrzewać na podstawie tych zdarzeń, że te rzeczy mają bardziej charakter propagandowy, niż realny - mówił gen. Komornicki, a Kamila Biedrzycka zapytała się jeszcze o to, czy Jarosław Kaczyński podważający lojalność sojuszniczą Niemców działa na korzyść naszego bezpieczeństwa i pozycji w NATO, czy nie. - Jeszcze raz powtarzam, że w tej przestrzeni nie ma żadnych sentymentów. Ja bardzo przepraszam, ale trzeba zacząć od fundamentów. Jeśli to nie była kpina z państwa polskiego i narodu polskiego, to na tle wojny w Ukrainie jak to wygląda? - podsumował generał.
Polecany artykuł: