"Super Express": - Lech Wałęsa opublikował w internecie kolejny dokument, tym razem UOP z lat 90., którego w opinii wielu osób nie powinien posiadać, ale przekazać do archiwów. Prof. Sławomir Cenckiewicz sugeruje, że państwo powinno jakoś zareagować.
Andrzej Arseniuk: - W przypadku tego dokumentu to nie jest sprawa dotycząca IPN, nie wchodzi w zakres naszych prac. Instytut zajmuje się dokumentami sprzed 1990 roku. To jest dokument UOP i powinno się zapytać Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, czy jest to coś, czym się zajmą.
- W IPN ktoś monitoruje sytuację, w której ktoś publikuje dokumenty sprzed 1990 roku, i reaguje na to z urzędu, np. przeszukując mieszkanie?
- Zgodnie z art. 28 każdy, kto bez tytułu prawnego posiada dokumenty z mocy ustawy należące do IPN jest zobowiązany wydać je bezzwłocznie prezesowie Instytutu. Co do monitoringu, to często pojawiają się informacje, które sprawdzamy. Zarówno dotyczące osób prywatnych jak i instytucji.
- I co wtedy?
- Występujemy z konkretnym zapytaniem, czy ktoś jest w posiadaniu takich dokumentów. Jeżeli tak, to powinien je przekazać do Instytutu.
- IPN występował z takim zapytaniem do Lecha Wałęsy?
- Musiałbym to sprawdzić, trudno mi powiedzieć z pamięci. Lech Wałęsa od dawna publikuje różne dokumenty...
- Czy gdyby Lech Wałęsa nie przekazał IPN dokumentów, choć powinien, oznaczałoby to przeszukanie w jego domu, tak jak w domu wdowy po Czesławie Kiszczaku?
- Tu trzeba by rozmawiać o konkretach. Jeżeli faktycznie ma takie dokumenty, to powinien je przekazać. Teoretycznie - jeżeli by go poproszono, a on by odmówił, to jest konkretny artykuł mówiący o ukrywaniu lub niszczeniu dokumentów. I przewidziana jest tam odpowiedzialność karna. Rozmawiamy jednak na kanwie dokumentu z lat 90., więc to bezzasadne...
- Wałęsa choćby po ogłoszeniu dokumentów z domu Kiszczaka publikował równolegle dokumenty z lat 70. i 80.
- W chwili obecnej trudno mi odnieśc się do tego konkretnego przypadku. Przepisy mówią jasno, że każdy, kto niszczy, ukrywa lub uszkadza takie dokumenty bądź udaremnia ich przekazanie, podlega karze od 6 miesięcy do 8 lat więzienia.
Zobacz: Tomasz Nałęcz: Kaczyński sam sobie ściąga Tuska na głowę