Moje marzenie się spełni. Pan Marek Migalski w dobranych przez siebie hasłach skrótowo sportretował polską politykę, widzianą pod kątem niedostępnym dla zwykłego obserwatora. I choć bywa okrutny, to dobrze bawiłem się przy lekturze. Państwo będą mieli okazję ocenić pierwszy odcinek "Alfabetu" w najbliższy poniedziałek.
Patrz też: Sławomir Jastrzębowski: Będzie wojna! PiS-u z Cyprem!
Dlaczego Migalski? Przeciwnicy zarzucają mu, że z kariery naukowej zrobił trampolinę do kariery politycznej, a właściwie do gigantycznej pensji eurodeputowanego. Zarzucają mu brak lojalności wobec Jarosława Kaczyńskiego, dzięki któremu jest w polityce. No i że ośmielił się bezczelnie krytykować Kaczyńskiego. A wreszcie spisek i rokosz i przystąpienie do PJN Kluzik-Rostkowskiej. Czy komuś takiemu warto w ogóle udostępniać łamy?
Otóż Migalski należy do tej wąskiej grupy polskich polityków, którym w ogóle o coś chodzi. To elitarne grono rozkłada się dość równo po różnych partiach. Generalnie zdecydowanej większości naszych polityków nie chodzi o nic więcej poza trwaniem i pensji pobieraniem. Migalski chce coś zrobić. Nie wiem, czy dobrze, czy źle. Ani go nie popieram, ani nie sekuję. Przyglądam się zaciekawiony. Na razie napisał naprawdę dobry "Alfabet Migalskiego", zaręczam, że będzie się o tym mówić, i że parę ważnych osób będzie na niego wściekłych. Zapraszam do lektury w poniedziałkowym "Super Expressie".