"Super Express": - Wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego Jacek Protasiewicz znalazł się w kłopotliwej sytuacji...
Joachim Brudziński: - To sytuacja zero-jedynkowa. Gdyby pan Protasiewicz - mając na uwadze to wszystko, co mówił pod adresem innych polityków, którzy znajdowali się w podobnej sytuacji - był człowiekiem honoru, to by przeprosił za to, że się upił i nawywijał i w ślad za tymi przeprosinami podałby się do dymisji. Jego rozpaczliwa szarża w mediach i skamlanie w stylu "to nie ja jestem winny, winni są krótko ostrzyżeni funkcjonariusze niemieckiej straży granicznej" jest nad wyraz żałosne.
Przeczytaj: Śmiech na sali! Protasiewicz tłumaczy się w Europarlamencie, a parlamentarzyści grają na tablecie, rozmawiają i ziewają! WIDEO
- Widzi pan jakieś podobieństwo tej sytuacji z sytuacją, w której swego czasu znalazł się Jan Maria Rokita?
- Różnica jest tylko taka, że pan Rokita był trzeźwy, a pan Protasiewicz - powołując się na jego własne słowa - był po paru buteleczkach wina. Poza tym, kiedy wydarzyła się ta kompromitująca dla Jana Marii Rokity sytuacja, nie pełnił on w polityce żadnych funkcji. A teraz mamy do czynienia z wiceprzewodniczącym europarlamentu. Dla Platformy Obywatelskiej ta sytuacja musi być niezwykle ambarasująca, bo przecież Jacek Protasiewicz jest szefem sztabu wyborczego PO w zbliżających się wyborach do Parlamentu Europejskiego. Jeżeli twarz Platformy Obywatelskiej daje się poznać z takiej strony - i to w wymiarze skandalu międzynarodowego, bo ta sytuacja wydarzyła się na lotnisku międzynarodowym we Frankfurcie nad Menem - tzn. jeżeli tak prominentny polityk jest zakuwany w kajdanki i odprowadzany na komisariat, to w mojej ocenie cały ten rzekomo europejski sznyt Platformy jest oszustwem i ta partia w zachowaniu pana Protasiewicza pokazała się taką, jaką jest naprawdę.
Zobacz: Protasiewicz POKAZAŁ WIDEO z lotniska: Co jest na NAGRANIU - dowód winy czy prowokacji
- Nie bierze pan pod uwagę tego, że eurodeputowany padł ofiarą ksenofobicznego zachowania? Niemcy różnie traktują Polaków...
- Dopuszczałbym taką możliwość, gdyby ta sytuacja rozegrała się w odniesieniu do jednego funkcjonariusza. Ale przecież - o czym pisze nie tylko "Bild", ale mówi sam Jacek Protasiewicz - mieliśmy do czynienia z ciągiem zdarzeń. Ja nie jestem w stanie wyobrazić sobie sytuacji, że najpierw obsługa techniczna lotniska - pan, który zbierał wózki - okazuje się antypolskim szowinistą, a potem antypolskim szowinistą okazuje się być celnik, następnie funkcjonariusz straży granicznej, a na końcu funkcjonariusze niemieckiej policji. Coś dużo w jednym miejscu się zebrało tych antypolskich funkcjonariuszy niemieckich służb. Ja bardzo często bywam w Niemczech - mieszkam w Szczecinie, blisko polsko-niemieckiej granicy - często jestem zatrzymywany i kontrolowany przez niemiecką policję, bywam bardzo często na lotnisku w Berlinie i oczywiście obserwuję różny stosunek niemieckich funkcjonariuszy do Polaków. Ale z taką liczbą antypolsko nastawionych Niemców nigdy się osobiście nie spotkałem. Przy czym nie tylko antypolskich, ale wręcz antyeuropejskich. Bo przecież Jacek Protasiewicz sam deklaruje, że wykrzykiwał, że jest z Parlamentu Europejskiego. Jego tłumaczenia wydają mi się więc bardzo mocno naciągane.
Joachim Brudziński
Poseł PiS