Nie ma wątpliwości, że to będzie jednen z najważniejszych procesów o wypadek komunikacyjny w historii Rzeczpospolitej rządzonej przez ludzi Jarosława Kaczyńskiego. Sprawa dotyczy wypadku z udziałem premier Beaty Szydło do jakiego doszło w 10 lutego 2017 roku w Oświęcimiu. Tego dnia 21 letni chłopak jadący malutkim Seicento został staranowany przez kolumnę potężnych rządowych limuzyn. W rezultacie wypadku kierowcy niewielkiego Seicento nic poważnego się nie stało, ranna została za to siedząca w potężnej limuzynie i ochraniana przez BOR premier polskiego rządu. Kto zawinił? Według strony rządowej odpowiedzialność ponosi młody kierowca malutkiego samochodziku. Miał on nie ustąpić pierwszeństwa wyprzedzającej go kolumnie jadącej na sygnałach. Według innych wina nie jest tak oczywista. Szydło wprawdzie jechała w kolumnie ale relacje nie są zgodne co do tego czy była to kolumna uprzywilejowana, czy włączone były między innymi sygnały dźwiękowe.
Czy młody kierowca ma w ogóle szanse w starciu z rządowa machiną?! Pewnie osamotniony przegrałby ta walkę w przedbiegach ale pojawił się u jego boku potężny sprzymierzeniec - mecenas Władysław Pociej. Jeden z najlepszych adwokatów w Polsce od spraw komunikacyjnych, który był zaangażowany między innymi w jedną ze spraw dotyczących katastrofy smoleńskiej z 10 kwietnia 2010 roku. Adwokat zdecydował się bronić kierowcy Seicento. W czwartek na portalu Wiadomo Co pojawił się wywiad z mecenasem. Pociej był pytany między innymi o materiał TVP o wypadku, w którym zamiast linii ciągłej jaka faktycznie istnieje na drodze gdzie doszło do wypadku na wizualizacji posłużono się linią przerywaną. W takiej sytuacji manewr wyprzedzania Seicento przez limuzyny Szydło można by łatwiej uzasadnić. - Mam nadzieje, że da się tę prawdę ustalić. Jeżeli zaś chodzi o wspomniane działania, to nie widziałem tego materiału w TVP, a w innych mediach, dla mnie to jest żenada. - powiedział Pociej.
Zobacz też: Pierwsze posiedzenie rządu po wypadku. Premier w kiepskiej formie