Zanim odjedzie pociąg
Rząd powinien myśleć w tej sprawie realistycznie - zwłaszcza teraz, gdy historia przyspiesza. Kto zgadłby rok temu, że Niemcy będą rozluźniać energetyczne relacje z Kremlem? Że będzie trwała poważna europejska debata nad zakazem importów rosyjskich węglowodorów? W tej historii przejście na czyste źródła energii odegra olbrzymią rolę. To najprawdopodobniej jedyny sposób na zapewnienie Europie autonomii i bezpieczeństwa energetycznego. Nikt z tego dla Polski nie zrezygnuje.
Sami zresztą od kilku miesięcy nie wyrabiamy się na inflacyjnych zakrętach między innymi dlatego, że Polska jest zbyt mocno uzależniona od paliw kopalnych. Wojenny kryzys surowcowy już uderzył w zwykłych ludzi. Potrzebujemy europejskich pieniędzy, żeby to uderzenie zamortyzować. Bez tych środków nie będzie inwestycji, a nasza gospodarka wpadnie w spiralę coraz wyższych kosztów energii i coraz wyższych cen.
Udawanie, że kryzysu klimatycznego nie ma, że paliwa kopalne mają przyszłość to polityka tyle krótkowzroczna, co nieskuteczna. Część prawicy mami wyborców, że ze względu na wojnę europejski pociąg do bezemisyjnej gospodarki się zatrzyma. To złudzenie. Jeśli ten pociąg na chwilę zwolnił, to powinniśmy wykorzystać okazję, żeby do niego w końcu wskoczyć. Trzeba zawalczyć, by Europa przeznaczyła większe pieniądze na czyste źródła energii, w tym atom. To, w przeciwieństwie do rojeń o powrocie do węgla, jest realne.
Bo są też dobre informacje. Na Bałtyku powstaną farmy wiatrowe, ruszy w końcu budowa elektrowni atomowej. Te zmiany popiera większość polskiego społeczeństwa. Polacy nie dali się nabrać na straszenie energią jądrową. Atom to szansa na cywilizacyjny skok, której dobrze byłoby tym razem nie zmarnować. To samo dotyczy wiatraków. Polska ma wiele ważnych atutów - od wiatru na Bałtyku, przez dobrą infrastrukturę przemysłową na Śląsku, po kadrę inżynierów i naukowców. Te klocki trzeba ze sobą połączyć. Możemy i powinniśmy produkować wiatraki w Polsce.
Zamiast wzdychać za węglową przeszłością, lepiej planować trzy kroki do przodu - i szukać nowych, polskich specjalności. Jest kilka oczywistych kandydatur. Skoro gaz drożeje, a znaczna część światowych zasobów znajduje się w Rosji - musimy myśleć o obniżeniu kosztów ogrzewania prądem. Dziś Polska jest ważnym graczem w produkcji AGD, więc mamy odpowiedni park maszynowy, żeby postawić na produkcję pomp ciepła. Zamiast szarpać się o schyłkowe wydobycie, moglibyśmy zawalczyć o europejskie środki na takie, nowe miejsca pracy. Wyszłoby to na dobre całej gospodarce - w tym regionom pogórniczym.
Transformacja przyjdzie tak czy inaczej. Teraz możemy ją zaplanować, przeprowadzić tak, żeby na miejsce wydobycia powstały wysokopłatne miejsce pracy w przemyśle. Za kilka lat będzie na to za późno. Ten pociąg nie będzie na nas długo czekać.