RMF FM dodzwoniło się do Adamczyka, który choć nie zgodził się na nagrywanie rozmowy, to przyznać miał, że pierwsze sygnały dotyczące nieprawidłowości w PKP dostał dopiero na 10 dni przed złożeniem zawiadomienia. Wciąż jednak liczba dni, w których nie powiadomił CBA wydaje się być zastanawiająca.
Jak tłumczył minister, był zmuszony do takiej zwłoki, ponieważ chciał zebrać wszystkie informacje przed przekazaniem ich do CBA. W jego opinii posądzanie go o zwłokę jest nadużyciem. Dziennikarze zaznaczyli jednak, że to CBA a nie minister jest instytucją śledczą, więc to ono powinno jak najprędzej zacząć badać sprawę.
Były doradca Adamczyka do spraw wizerunku, Leszek Kraskowski twierdzi, że informował ministra o tej podejrzanej kwestii już 8 czerwca. Miał w owym czasie wysłać ministrowi e-mail o temacie "Sensus Group - potencjalny kryzys". Warto jednak pamiętać, że obaj panowie od dłuższego czasu pozostają w konflikcie.
Przypomnijmy: afera dotycząca umowy między PKP a Sensus Group wybuchła na początku marca, kiedy prokuratura postawiła wszystkim 4 członkom zarządu PKP SA zarzuty karalnej niegospodarności i nieumyślnego wyrządzenia szkody wielkiej wartości (1,9 mln zł). Minister Adamczyk zdecydował wtedy o odwołaniu całego rządu. Też zrobił to z opóźnieniem, biorąc pod uwagę, że doniesienia o nieprawidłowościach miał już w czerwcu. Dzień wcześniej zatrzymanych zostało 5 osób.
Zobacz także: Konflikt Kaczyński-Duda? "Newsweek" wyciąga brudy